Na antenie Polsatu nie wyemitowano jeszcze pierwszego odcinka nowego sezonu show "Ninja vs Ninja", a już jest o nim głośno w mediach. W 11. edycji zabraknie Karoliny Gilon, która nie kryła w mediach społecznościowych swojego niezadowolenia. Kilka dni temu media obiegła też informacja, że jeden z uczestników uległ wypadkowi na planie. "Super Express" donosił, że Albert "Brudny" Lorenz prosto z toru trafił do szpitala ze złamanym kręgosłupem. Informację potwierdzili przedstawiciele produkcji i równocześnie zapewnili, że mężczyzna nie pozostanie bez wsparcia z ich strony.
Zawodnik, który uległ kontuzji w trakcie nagrań do "Ninja vs Ninja", startował w programie już kolejny raz i doskonale znał wszelkie zasady. Po niefortunnym upadku natychmiast został objęty opieką medyczną na miejscu i przewieziony karetką do szpitala. Produkcja programu jest w stałym kontakcie z zawodnikiem i nie pozostawia go bez wsparcia - deklarowali.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Albert "Brudny" Lorenz zabrał głos po wypadku
W środę uczestnik show Polsatu opublikował pierwszy wpis w mediach społecznościowych od czasu wypadku. Rozpoczął go od podkreślenia, jak ważną rolę w jego życiu odgrywa sport, a potem przeszedł do momentu upadku na torze "Ninja vs Ninja". Przyznał, że milimetry dzieliły go od niepełnosprawności.
Usłyszałem ten dźwięk. Ale nie chciałem w niego wierzyć. Pierwsza myśl kręgosłup. Każdy z kręgów trzyma ciężar nie tylko ciała, ale i życia. Jeden z nich – dosłownie o włos nie zniszczył wszystkiego. Dosłownie milimetr dzielił mnie od tego, by już nigdy nie stanąć na nogi. Od paraliżu. Od życia na wózku. Od codziennego bólu bez końca. Od momentu, w którym nie mógłbym już podnieść swojego dziecka, pobiec za nim, wziąć go za rękę - napisał.
W dalszej części postu wspominał, że słyszał od lekarzy, jak wielkie ma szczęście, że żyje i nie stracił czucia w kończynach. Podzielił się też swoją reakcją na te słowa.
Ale ja nie czułem się jak bohater. Czułem się rozbity, zdruzgotany. Bo całe moje życie — sport, ruch, siła — rozpadło się jak domek z kart - wspominał.
Albert przekazał też, że mierzy się z ogromnym bólem i obecnie musi się uczyć na nowo wykonywania podstawowych czynności. Mimo to zapowiada, że nie zamierza się poddawać i zapewnia swoich entuzjastów, że wyjdzie z tego silniejszy.
Dziś będę uczyć się wszystkiego od nowa. Nie robię już muscle-upów. Nie skaczę między przeszkodami. Na razie uczę się żyć z bólem, będę się uczył jak wstać z łóżka i zrobić parę kroków. Ale wrócę. Bo wojownicy nie znikają. Wojownicy upadają... i podnoszą się jeszcze silniejsi - zapewnił.