Katarzyna Niezgoda zyskała rozgłos dzięki związkowi z Tomaszem Kammelem, jednak relacja ta nie przetrwała próby czasu. Nie oznacza to jednak, że Niezgoda zniknęła z mediów i show-biznesu. Wciąż pozostaje ulubienicą kolorowej prasy, która chętnie pisze o jej metamorfozie, a od kilkunastu miesięcy - także o związku z Pawłem Markiewiczem. Według najnowszych doniesień para ma pojawić się w nowym sezonie programu TVN "Afryka Express", za co otrzyma imponujące wynagrodzenie.
Na konto Kasi wpłynie 50 tysięcy złotych, co też jest imponującą kwotą. Nie zależało jej na pieniądzach, chce przeżyć przygodę życia i świetnie się bawić, bo jest przyzwyczajona do luksusu, a tam przecież go nie doświadczy, ale za to spotkają ją niezapomniane wrażenia - przekazał nasz informator.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Katarzyna Niezgoda wraz z mężem pojawiła się w studiu "Pytania na Śniadanie" z okazji drugiej rocznicy ślubu. Jak przyznał aktor i wokalista disco polo, ich znajomość trwa jednak znacznie dłużej - znają się już od dziesięciu lat.
Staż mamy tak naprawdę dziewięcioletni już, dziesiąty może się zaraz zacząć. I w tamtym roku obchodziliśmy papierową, taką delikatną rocznicę. W tym roku już jest bawełniana, czyli twardsza, mocniejsza, taka. Czyli małżeństwo nam się zaczyna ugruntowywać - powiedział Markiewicz.
Wtedy wtrąciła się Katarzyna Niezgoda, wspominając swoje życiowe doświadczenia i drogę, jaką przeszła, zanim spotkała obecnego męża.
Były tak zwane błędy młodości, czyli małżeństwo, które też nie było krótkie. Moim pierwszym mężem to była przyjaźń z podwórka, można powiedzieć. (...) No ale temperamenty były tak inne, że rozeszliśmy się - wspominała.
Niezgoda z mężem przyznali, że przed ślubem postanowili zadbać o formę - Paweł schudł 8 kilogramów, a Kasia o dwa więcej. Planowali pobrać się w tropikach. Wszystko było już dopięte na ostatni guzik, ale pojawiła się przeszkoda - Niezgoda usłyszała, że numerologicznie wybrana przez nich data jest pechowa.
Najpierw moi przyjaciele powiedzieli: "Paweł, chodź no tutaj, mamy sprawę do ciebie." Ta sprawa wyglądała tak, jak się potem okazało, pierścionkiem zaręczynowym. Oni to wszystko załatwili. A akt numer dwa był taki, że ja poszłam, kupiłam sukienkę u Violi Piekut i się męczę z tą sukienką. Męczę, bo to niewygodne i w ogóle, ale piękne: "Albo teraz, albo nigdy, bo ja już więcej do tej sukienki odchudzać się nie będę. Koniec, kropka. Więc mamy trzy tygodnie i już ani minuty dłużej". A ja mam bardzo złe konotacje, ponieważ w przeszłości usłyszałam, że "jak schudniesz dziesięć kilo, to się z tobą ożenię". Więc się zaczęło pakowanie walizek, a teraz ja mówię: "Nie. Teraz mam sukienkę, koniec".
Ostatecznie pobrali się pod Warszawą.