Kilka godzin przed eurowizyjnym półfinałem na fanów Justyny Steczkowskiej padł blady strach, gdy wyszło na jaw, że piosenkarka zmagała się z problemami technicznymi podczas próby generalnej. 52-letnia artystka, która przygotowała spektakularne widowisko, miała trudności z elementem choreografii związanym z podwieszaniem na linach.
O włos od wpadki
Podczas wtorkowej próby w Bazylei, gdzie Steczkowska prezentowała utwór "Gaja", doszło do nieoczekiwanych komplikacji. Wokalistka zaplątała się w liny, co mogło opóźnić jej występ. Mimo to, artystka zdołała szybko wrócić do choreografii, by kontynuować show z grupą tancerzy. Koniec końców półfinał obył się bez wpadki i Jusia awansowała do kolejnego etapu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Negocjacje z organizatorami
Przypomnijmy, że przed wylotem do Szwajcarii, Steczkowska prowadziła trudne rozmowy z organizatorami dotyczące podwieszania na linach bez asekuracji. Ostatecznie, choć zgodzono się na ten efekt, wprowadzono dodatkowe środki bezpieczeństwa. Na scenie towarzyszy jej pracownik zaplecza, który pomaga w zakładaniu lin.
W rozmowie z radiem Zet, Steczkowska wyraziła niezadowolenie z obecności technika na scenie, co jej zdaniem zmniejsza dynamikę występu. Jednakże, jak sama przyznała, udało się rozwiązać problem z czasem, co pozwala na płynne przeprowadzenie występu.
Problemy podczas próby jurorskiej
Niestety, w przeddzień wielkiego finału sytuacja się powtórzyła. Na serwis X trafiły nagrania z próby jurorskiej, na których wyraźnie widać, jak 52-latka szamocze się, usiłując wydostać się z lin, co nieomal doprowadziło do opóźnienia w występie, który zaplanowany jest co do sekundy. Warto tu zaznaczyć, że jurorzy przyznają uczestnikom punkty na podstawie właśnie tego występu, nie finałowego. W rozmowie z Pudelkiem rzeczony moment opisała Maria Baładżanow z EuroVibes. Ekspertka od Konkursu Piosenki Eurowizji przyznała, że było stresująco.
Justyna zaśpiewała 3 minuty temu - relacjonowała Maria. Wokalnie perfekcja, jak zawsze. Niestety znowu był problem z rozplątaniem się z lin i Justyna musiała pobiec nieco szybciej, ale na szczęście zdążyła na choreografię i gamy. Był ogromny power, publiczność dodała skrzydeł. Dziennikarz z Grecji oglądał ze mną i powiedział, że było bezbłędnie. A moi znajomi z UK mówią, że jest perfekcyjna i to najlepszy polski występ. Ale ten bieg to był sprint na maksa, na szczęście się udało.
Już dziś Justyna Steczkowska powróci na eurowizyjną scenę, by zawalczyć o wysokie miejsce w finale konkursu. Myślicie, że tym razem obejdzie się bez wpadek?