Anna Lewandowska łączy się z nami w końcoworocznym bólu, nadając z treningu: "Naprawdę chciało mi się PŁAKAĆ"
Annę Lewandowską dopadł poważny kryzys. Właścicielka studia butikowego, która na co dzień tryska energią i motywuje innych do działania, tym razem sama potrzebowała wsparcia. Mimo licznych przeszkód trenerka udowodniła swój hart ducha.
Przedłużający się niemiłosiernie listopad chyba każdemu z nas daje się mocno we znaki. Z coraz większą trudnością wstajemy do pracy lub szkoły, rozpoczynając dzień od zakładania kolejnych warstw ubrań, a w częstych przypadkach również skrobania szyb w aucie.
Myślicie, że tylko wam udzieliła się jesienna apatia? Nic bardziej mylnego. Anna Lewandowska pokazała nam właśnie, że nawet tak niezłomne osoby, jak ona, również przeżywają kryzysy i nie zawsze są w stanie odnaleźć w sobie pokłady energii.
Anna Lewandowska wzięła na siebie zbyt wiele obowiązków
Naczelna polska WAG świętuje właśnie pierwszą rocznicę założenia studia sportowego w Barcelonie. Nie w głowie było jej jednak huczne świętowanie i raczenie gości bezglutenowym tortem. "Lewa" wyznała w miniony piątek, że podczas wykonywania ćwiczeń łzy same cisnęły jej się do oczu.
To był ten moment na treningu, kiedy naprawdę chciało mi się płakać. I nawet nie tyle ze zmęczenia fizycznego, co z tego całego mentalnego przeciążenia. Tak to jest, kiedy bierze się na głowę za dużo rzeczy naraz. Końcówka roku nigdy nie jest łatwa - dużo projektów, dużo pracy, no i domowe obowiązki
Anna Lewandowska nie dała się jednak złamać. Jak przyznała, ostatecznie dokończyła trening z myślą o odwiedzających jej studio butikowe oraz "dla naszego community". To właśnie oni sprawili, że żona Roberta podniosła się z kolan, otrzepała kurz i ruszyła przed siebie z podkręconymi obrotami na bieżni.
Prawdziwy wzór do naśladowania?