W maju zeszłego roku na jaw wyszedł romans 67-letniego Ozzy'ego Osbourne'a z młodszą o trzydzieści lat kochanką, która była jego fryzjerką. Okazało się, że gwiazdor ukrywał romans aż cztery lata. Jego żona Sharon, która przez lata znosiła alkoholowo-narkotykowe ekscesy i seryjne zdrady męża, wyrzuciła go z domu oraz zatrudniła prawników rozwodowych.
Aby ratować sytuację, Ozzy ogłosił, że jest chory i uda się na terapię dla osób uzależnionych od seksu. Strategia okazała się skuteczna, bo Sharon nie tylko nie odeszła, ale wsparła go w "zdrowieniu”.
Teraz Ozzy odwołuje tamte słowa, twierdząc, że wcale nie jest uzależniony, a jedynie... dał się przyłapać. W najnowszym wywiadzie do The London Times wyznaje:
Jestem w pieprzonym zespole rockowym, tak? Zawsze były groupies. Po prostu dałem się przyłapać. Byłem na zakręcie. Założę się, że twoje małżeństwo też miewa kryzysy - rzucił do dziennikarza. W małżeństwie oddalasz się, jeśli nie spędzasz wystarczająco dużo czasu ze sobą. To właśnie mi się przytrafiło. Nie myśl, że jestem jakimś pie*dolonym seksoholikiem. Nie jestem!
Po krótkim rozstaniu w maju zeszłego roku małżeństwo Ozzy'ego ponoć wróciło już na "właściwy tor". Osbourne zasugerował jednak, że winna jest Sharon, która zbyt wiele czasu poświęca pracy.
W tej chwili jest w porządku. Ona jest silniejsza niż ja czy ktokolwiek inny. Ja jestem bardziej "potrzebujący". Ale ona jest pracoholiczką i kiedy wraca późno zmęczona z "X Factora" i chce iść spać, co ja do ku*wy nędzy mam zrobić? Właśnie dlatego mężczyźni robią głupie rzecz**y** - podsumował.
Małżeństwo Osbourne'ów trwa już 33 lata. Jak myślicie, ile czasu minie, aż Ozzy znowu zostanie "przyłapany"?