Ramzan Kadyrov, kontrowersyjny czeczeński przywódca, kontynuuje swoją krucjatę przeciwko osobom o odmiennej orientacji seksualnej. Były bojówkarz, którego hobby są tortury, ludobójstwo oraz porwania dla okupu nie ukrywa, że w jego wizji "idealnego państwa" nie ma miejsca dla homoseksualistów.
Przy wsparciu Władimira Putina, który odznaczył go tytułem Bohatera Rosji, przywódca Czeczenii doprowadził do utworzenia pierwszego w historii obozu koncentracyjnego dla gejów i lesbijek, w którym ludzie poddawani są torturom za pomocą prądu oraz katowani na śmierć.
To nie koniec brutalnych działań Kadyrova. "Z okazji" zbliżającego się ramadanu, czyli trwającego miesiąc muzułmańskiego postu prezydent wezwał do "eliminacji" społeczności LGBT w kraju.
Informację o nadchodzącej "czystce" przekazał brytyjski minister spraw zagranicznych Alan Duncan w trakcje sesji parlamentu.
Organizacje zajmujące się prawami człowieka donoszą, że przywódca Czeczenii organizuje śmiertelne, antygejowskie "kampanie". W przeszłości dopuszczał się zbrodni, a teraz skoncentrował wszystkie swoje wysyłki na eliminacji społeczności LGBT - powiedział Duncan. Źródła donoszą, że chce "wytępić" gejów i lesbijki wraz z początkiem ramadanu.
Post obchodzony jest w przeważającej części Czeczenii, gdzie dominującą religią jest islam. Przedstawiciele Wielkiej Brytanii i USA wezwali rosyjski rząd do podjęcia działań przeciwko nadużyciom wobec praw człowieka, jednakże rzecznik prasowy Putina, Dmitrij Peskow, twierdzi, że przeprowadzono już śledztwo, które nie wykazało żadnych dowodów na poparcie doniesień o zabójstwach gejów w Czeczenii. Peskowowi wtóruje Kadyrov, który oficjalnie zaprzeczył prześladowaniom homoseksualistów, bo... "w Czeczenii nie ma gejów".
W minionym tygodniu doszło do spotkania Putina z Kadyrovem, w trakcie którego Ramzan wyparł się "polowania na gejów" i przekonywał Putina, aby ten nie wierzył w "prowokacje dziennikarskie" o zabójstwach oraz oskarżył media o przeprowadzenie "ogromnego ataku informacyjnego za pomocą najbardziej niegodnych metod".
