Beata Tyszkiewicz kilka dni temu trafiła do szpitala z silnymi bólami w klatce piersiowej. Lekarze od razu zdiagnozowali u niej zawał serca i przeprowadzili zabieg udrożnienia tętnicy wieńcowej. Operacja przeszła bez komplikacji, a przy aktorce cały czas czuwa jej córka, Karolna Wajda. Choć personel medyczny nie chciał rozmawiać z dziennikarzami i udzielać szczegółowych informacji na temat zdrowia jurorki Tańca z gwiazdami, ona sama zapewnia, że czuje się już dobrze i "wszystko jest u niej w porządku".
Przypomnijmy: Tyszkiewicz uspokaja fanów po zawale serca: "Wszystko jest dobrze, obecnie jestem na badaniach"
Okazuje się, że Beata Tyszkiewicz miała problemy zdrowotne głównie przez nałóg - od kilkudziesięciu lat pali papierosy. Jak donosi Fakt, 78-letnia aktorka nie wyobraża sobie powrotu do zdrowia bez palenia i odlicza już dni do wyjścia ze szpitala, "kiedy to będzie mogła w domu sięgnąć po upragnionego papierosa". Od poniedziałku będzie pod intensywną obserwacją lekarzy, którzy stanowczo narzucili jej rzucenie nałogu.
Lekarze oczywiście zabronili jej palić, bo uważają, że to właśnie przez papierosy trafiła na stół operacyjny - tłumaczy tabloid powołując się na anonimowego informatora. Ona nie chce o tym słyszeć i z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru mówi, że złego licho nie bierze.
W powrocie do zdrowia wspiera ją córka, która pilnuje, aby nie sięgała po papierosy. Aktorka jednak nie chce o tym słyszeć i ma "dość rozmów o nałogu".
Odwiedza ją codziennie w szpitalu, przekonuje, by słuchała lekarzy i pilnuje by mama nie paliła - zdradza Fakt. Beata ma jednak już dość tych rozmów.