Przez lata obecności w show biznesie Doda przyzwyczaiła wszystkich do impulsywnych i często niezrozumiałych decyzji. Piosenkarka lubi szokować i zaskakiwać, więc sobotnia informacja o tym, że wyszła za mąż ze Emila Stępnia w zupełności pasuje do jej kolorowego wizerunku. Dorota do tej pory mówiła o Emilu tylko jak o przyjacielu, więc tajny ślub kościelny (!) w Hiszpanii okazał się wielką sensacją.
W mediach społecznościowych Doroty od razu pojawiło się morze gratulacji i wyrazów uznania, że udało jej się utrzymać uroczystość w tajemnicy. Jeszcze w tamtym tygodniu Dorota udzielała wywiadów i pozowała paparazzi, więc wyjazd za granicę miał być kolejnymi wakacjami. Skończyło się ślubem, co wśród internautów wywołało falę teorii spiskowych. Nawet w komentarzach na Pudelku piszecie, że decyzja Doroty i Emila może mieć nieco inne podłoże niż tylko miłosne...
Bujda. Po prostu walczy o uwagę - piszecie. A to nie na potrzeby procesu? Małżonkowie mają prawo odmówić zeznań przeciwko sobie, czy to tylko tak w filmach jest? Chyba tylko po to, żeby nie zeznawać przeciwko sobie w wiadomej sprawie!
Faktycznie, zgodnie z art. 182 § 1 Kodeksu postępowania karnego osoba najbliższa dla oskarżonego może odmówić składania zeznań. Wśród osób najbliższych KPK wymienia między innymi małżonka. Na Emilu ciążą zarzuty związane z "próbą uciszenia" byłego narzeczonego Doroty, Emila Haidara. Zarzut ma zresztą sama piosenkarka, która miała składać fałszywe zeznania, próbując pomóc Stępniowi. Dorota twierdziła, że nic nie wiedziała o "negocjacjach" z Haidarem.
Powodem wątpienia w szczerość uczuć Dody ma być także fakt, że piosenkarka nagle stała się bardzo religijna, a ślub kościelny (pierwszy na koncie Doroty!) to sprytne ukoronowanie jej relacji z kościoła i wywiadów w prawicowych mediach.
Naprawdę myślicie, że to wszystko zostało ukartowane?