Agnieszka Chylińska jest jedną z najbardziej wyrazistych i kontrowersyjnych polskich artystek. Przez lata przyzwyczaiła widzów i słuchaczy do swojego nieszablonowego wyglądu i sposobu wyrażania myśli. Ostatnio pokazała siebie w jeszcze innej odsłonie i wydała płytę Pink Punk, na której wyraziła złość, gromadzącą się w niej przez ostatnie lata.
Premierze albumu towarzyszy przejmujący wywiad, który przypomina swoistą psychoanalizę. Chylińska zaprosiła do studia Kubę Wojewódzkiego, Edwarda Miszczaka i Marcina Prokopa, którym opowiedziała szczerze o tym, co się dzieje w jej duszy. Jest to bez wątpienia najszczerszy i najbardziej poruszający wywiad Chylińskiej, jakiego udzieliła w całej swojej karierze, a i ona sama przyznaje, że dla niej najważniejszy.
Agnieszka ujawniła, że od zawsze próbowała spełniać czyjeś oczekiwania, stawiając siebie na ostatnim miejscu. Przytoczyła m.in. przykład płyty Winna, którą nagrała, aby zyskać akceptację starszego brata - bezskutecznie.
Zawsze zaczynałam obwinianie od siebie, nie potrafię robić czegoś dla siebie i nigdy nie potrafiłam - wyznała.
Wokalistka w pewnym momencie uwierzyła w to, że obsadzenie siebie w roli "kury domowej" i "matki Polki" przyniesie jej upragniony spokój. Tak się jednak nie stało.
To nie jest mój świat, bardzo chciałam żeby był, ale nie jest. Bardzo chciałam być normalna i bardzo chciałam być w domu, a najbardziej smutne, że chciałam być w tym domu szczęśliwa - powiedziała. Są momenty, kiedy lubię siebie w roli mamy, a są takie, kiedy nie bardzo. Nie jestem doskonałą mamą. (...) głównie mnie nie ma - przyznała z bólem. (...) Bardzo wierzyłam w to, że uda mi się wejść w standardowy świat. Nie poradziłam sobie z tym, że takie życie, które nazywamy normalnym, zdrowym, że to nie jest moja bajka. Nie dałam rady.
Agnieszka wspomina początki w O.N.A., gdy brutalny świat dorosłych mężczyzn odarł ją z dziewczęcej niewinności i naiwności.
Samcze, brutalne środowisko, najgorsze jakie może być. I to wszystko było w takim sosie - bardzo wojskowym, brutalnym, mocnym, bezpardonowym i ostrym. Cena potworna. Moi rodzice po dziś dzień nie wiedzą, co tam miało miejsce. Moi koledzy byli bezwzględni - trzeba było grać i śpiewać jak najlepiej, oczekiwali ode mnie 100 procent, a oni byli już 20 lat na scenie. To na mnie przyszło bez żadnego filtra. Otaczałam się ludźmi, którzy zajmowali się tym, żeby z tej gówniary trzepać hajs, a nie dbać o jej psychikę i wnikać, czy ona to przeżywa, czy nie. Pierwsze depresje, załamania, próby samobójcze, to były pierwsze lata O.N.A.. Ja czułam, że się mijam z tym snem, który sobie wymyśliłam, że się przestrzeliłam - opowiada Chylińska. 18 lat to było za wcześnie, zostałam zniszczona, zepsuta, rozpie*dolona, ten alkohol, narkotyki, faceci - to było za szybko.
Gwiazda ma ogromny żal do rodziców o to, że w tamtym momencie się od niej odwrócili, bo mieli jej za złe, że porzuciła naukę.
Nie wiedziałam, co z tym wszystkim robić, nagle są pieniądze, nagle jestem fajna... Od rodziców dostałam wilczy bilet - wedle matki byłam artystką ze spalonego teatru, a ojca bardzo rozczarowałam. Nie mogłam pojąć tego, że mnie nie wspierali. Byłam pełna kompleksów, potrzebowałam telefonu od matki, która by powiedziała: "Córeczko, dasz radę". Na tym paliwie jadę przez całe życie. Ciągle muszę komuś coś udowadniać i komuś mówić, że warto mnie kochać, warto mi zaufać - mówi Agnieszka, dodając że do dziś przynosi matce platynowe płyty, a ta i tak nigdy nie jest do końca zadowolona i wypomina jej porzucenie szkoły.
W wywiadzie Chylińska poruszyła też kwestię zawodu miłosnego, który położył się cieniem na całym jej późniejszym życiu.
Oddałam kiedyś całe swoje serce komuś, kto zrobił z tego tatar i może dlatego dzisiaj mam problem z zaufaniem, z otworzeniem się i z tym, żeby na hasło "kocham cię" zareagować dobrze. Jak się pojawia bliskość, to już mnie nie ma. (...) To był sku*wysyn. Zostałam rozjechana w wieku 18 lat przez bardzo dojrzałego faceta, który potraktował mnie jak gó*no i to też wpłynęło na historię mojego życia jako kobiety, że pomyślałam sobie: "Ja pie*dolę, jeżeli ja przychodzę z takimi prostymi sprawami jak miłość, oddanie, swoje dziewictwo, daję na szalę wszystko facetowi, który to traktuje jak gó*no, to włącza się myślenie - kim ja jestem, że on mnie tak potraktował? Co ja jestem warta?" - mówi Agnieszka.
Gwiazda nie ukrywa, że miewa myśli samobójcze.
Boga proszę głównie o to, żeby przeżyć dzień. (...) Życie ma różny kolor, ale czasami tej czerni jest za dużo i masz ten wybór, że albo się zachlać na śmierć, albo pójść w tango, albo napisać o tym piosenkę i negocjować z czasem (...) Gdyby nie moja ciekawość życia, to dawno by mnie nie było. Gdyby nie to, że tak strasznie jestem ciekawa, co dalej za zakrętem, gdyby nie to, że mam tak cudowne dzieci... (...) Demony, które krążą wokół mojej głowy są okrutne, są skazujące, osądzające, są prokuratorami, a ja nie mam w swojej głowie adwokata - mówi wokalistka.
Na koniec Chylińska opowiedziała o swojej - dziś już bardzo szczerej - relacji z Bogiem.
Teraz jestem łajdakiem, który przychodzi do pana Boga, przychodzę jako łobuz i pytam: "Czy taką mnie kochasz? Niedobrą, egoistyczną, poje*aną, robiącą rzeczy złe, podłe? Czy taką mnie pokochasz?". Przyszłam do Boga i powiedziałam mu: "Wszystko zje*ałam. Przytul mnie, nic nie mów, kochaj mnie" - kończy wywiad artystka.