Robert Pattinson zdaje sobie sprawę, że podoba się kobietom głównie dlatego, że utożsamiają go z bohaterem sagi Zmierzch. Dlatego też od miesięcy przekonuje swoje fanki, że zupełnie nie przypomina Edwarda Cullena. Pomimo że to nie zmieni podejścia tysięcy rozhisteryzowanych fanek postanowił jednak jeszcze raz zapewnić, że marny z niego romantyk.
W wywiadzie dla magazynu People aktor opowiedział o swoim pierwszym wielkim zawodzie miłosnym. Dziewczyna miała na imię Maria i była jego koleżanką ze szkoły:
Kiedy miałem 15 lat włożyłem różę do jej szkolnej szafki. Nie wiedziała, od kogo ją dostała i była przekonana, że był to prezent od chłopaka, który jej się podobał. On wykorzystał sytuację i twierdził, że dostała ją od niego. Nie miałem nic, przeciwko, bo i tak nie miałbym odwagi, by się przyznać.
Gwiazdor wyznał również, że romantyczne gesty bardzo go stresują. Nie jest wystarczająco odważny, by wykonać pierwszy ruch.
Nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnej romantycznej rzeczy, jaką kiedykolwiek zrobiłem – mówi Pattinson. Nigdy nie zaśpiewałbym serenady osobie, którą kocham. Do tego trzeba mieć jaja.
Zapewne dla jego fanek ważne jest, aby je miał, do czego innego...