Niedawno na półki księgarń trafiła książka pt. Najgorszy człowiek na świecie autorstwa Małgorzaty Halber, prezenterki telewizyjnej znanej m.in. z kanału Viva i programu 5-10-15. Córka Adama Halbera, byłego posła i członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pracowała w mediach od dzieciństwa i chyba jak mało kto zna polski show biznes. Można powiedzieć, że w nim dorastała. Jej książka nie jest jednak kolejnym poradnikiem celebrytki, a rodzajem autoterapii i publicznego przyznania się do alkoholizmu. Halber zwierza się w niej z ciągnącego się przez lata uzależnienia. Nie jest to autobiografia, a powieść, zatem nie zanosi się chyba na tournée po wszystkich możliwych redakcjach i pozowanie na ściankach sponsorskich w stylu Ilony Felicjańskiej.
W wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej Halber podkreśla, że nie jest to forma spowiedzi, nie chce również rozmawiać szczegółowo o swojej abstynencji:
- Skąd się bierze nałóg? - pyta dziennikarka.
- Z pustki. Z braku. Z tego, że nie możesz znieść tego, że jesteś sama ze sobą. Tego momentu, w którym nagle nie ma jakiegoś rozproszenia, nie wiesz, co jest w tobie w środku, boisz się tego i chcesz się czuć dobrze. Brak jest tak straszny, że musisz poczuć natychmiastową ulgę.
- A który to już twój rok bez alkoholu? Czy miesiąc?
- Nieważne. I to nie powinno nikogo obchodzić, bo to moja prywatna sprawa.
- Mówisz o telewizji, o jej środowisku, twoim środowisku - na ile ty jesteś Krystyną, a na ile ona jest tobą? Czy to jest Małgorzata Halber sprzed paru lat, która dziś już nie istnieje i jest zamknięta w tej książce?
- Dużo ludzi zadaje mi to pytanie. Zastanawiam się - po co? Pytałabyś Marcela Prousta, ile go jest w "W poszukiwaniu straconego czasu"?
- Chyba w każdej postaci literackiej jest trochę z autora.
- No i sama sobie świetnie odpowiedziałaś na to pytanie. Ja jeszcze odpowiadam tak: czy czytając, miałeś bądź miałaś wrażenie, że obcujesz ze szczerym przekazem? Jeśli tak, to najważniejsze. Oczywiście, ja robię totalny coming out. Nie myślałam, że w kontekście tej książki ktoś będzie mnie nazywał celebrytką, która chce zarobić pieniądze na sprzedawaniu prywatności.
Halber dodaje, że chce walczyć ze stereotypami i pokazać, że w nałóg wpaść może każdy, również osoby znane i zamożne:
- Ta książka to jest mój prezent dla wszystkich, którzy są w takiej sytuacji, którzy wiedzą, że mają problem, którzy nie są w stanie o sobie na głos powiedzieć alkoholik, bo to kojarzy im się z bezdomnymi, z zapuchniętą twarzą i odebranymi prawami rodzicielskimi, nie mogą się z tym utożsamić, a jednocześnie przeżywają dramat. Ale to jest też książka dla wszystkich osób, które są zmęczone udawaniem kogoś innego, dla tych, którzy czują, że ich drugie imię brzmi "niewystarczający".
- Czy decydując się na terapię, bałaś się tego, że tam będą ludzie, którzy cię rozpoznają?
- Z tego powodu zwlekałam z decyzją o podjęciu terapii co najmniej rok. Po prostu się bałam. Zawsze przeszkadzał mi ten kawałek mojej pracy, który wiązał się z rozpoznawalnością, a teraz trzeba było dołożyć do niego to, że mam tam usiąść i zacząć opowiadać o tym, że ja chyba za dużo piję i chyba muszę przestać, bo kolejne sytuacje na to wskazują, i że nie wiem, co mam robić.
Zapewnia również, że nie interesuje jej promowanie się w stylu Ilony Felicjańskiej:
- Czy zamierzasz się pokazywać w telewizji, czy może boisz się, że spotkałby cię los Ilony Felicjańskiej i łatka "dyżurnej alkoholiczki"?
- To dość proste - napisałam książkę. W związku z tym nie mam żadnego problemu z tym, żeby pokazać się we wszelkiego rodzaju programach typu kulturalnego. Wszelkim programom zajmującym się czymkolwiek innym mówię "nie".
_
_