Grażyna Szapołowska miała ROMANS z pierwszym mężem Kory. "Podobała mu się jej uroda, mimo że gustował w brunetkach"
Marek Jackowski poznał Grażynę Szapołowską, kiedy aktorka odczytała nazwę jego zespołu jako zwycięzców jednego z przeglądów piosenek. Wymiana uprzejmości za kulisami przerodziła się w krótki, lecz płomienny romans. Skrywana przez lata tajemnica ujrzała światło dzienne wraz z publikacją biografii legendy rocka.
Marek Jackowski i Kora nigdy nie wpasowywali się w ramy standardowego małżeństwa. Pomimo zgodności artystycznej i wspólnej wizji rozwoju założonej przez nich grupy Maanam, ich pozasceniczną codzienność najdelikatniej można byłoby określić mianem burzliwej. Sukcesy zawodowe muzyka w pewnym momencie zaczęły go przerastać. Ukojenia próbował szukać w kieliszku, co, niestety, zapoczątkowało jego wieloletnie zmagania z alkoholizmem. Olga Jackowska w swej książce opisała postępujący nałóg, który stopniowo zabierał jej męża, a ich synowi Mateuszowi - ojca. Według rozmaitych relacji, które znajdziemy w obszernej bibliografii poświęconej gitarzyście i kompozytorowi, "pił już od rana" i "wpadał w ciągi".
Cieniem na ich relacji odbiło się też obustronne szukanie uciech w ramionach innych partnerów. Nie jest tajemnicą, że w czasie trwania małżeństwa Kora nawiązała romans z mieszkającym kilka pięter wyżej Kamilem Sipowiczem. Przez długi czas ukrywała prawdę przed mężem o tożsamości ojca jej młodszego syna, Szymona. Równocześnie Jackowski zwrócił uwagę młodszej o blisko dwie dekady licealistki, z którą spotykał się przez kilka kolejnych lat. Nie wszyscy jednak wiedzą, że nie była ona jedyną kochanką legendy rodzimej estrady.
Marek Jackowski spotykał się z Grażyną Szapołowską
Niezwykle płodny dla artystów przełom lat 70. i 80. zapoczątkował ogólnopolską karierę zespołu Maanam. To właśnie wtedy rockowy band święcił triumfy podczas festiwalu w Opolu, stanowiącego wówczas największe muzyczne okno na świat. Ich udział w wydarzeniu był nagrodą w ramach plebiscytu "Mikrofon i Ekran 1980". Pomyślny dla grupy werdykt odczytała Grażyna Szapołowska.
Pomiędzy dwojgiem artystów zaiskrzyło niemal od razu. Aktorka po wielu latach wspomniała o okazywanym przez mężczyznę zainteresowaniu i żartobliwym nazwaniu jej "stuprocentową blondynką". Prawda znalazła swoje ujście w wydanej dwa lata temu biografii "Marek Jackowski. Głośniej", która odsłoniła wiele zakulisowych smaczków z życia muzyka.
Wspaniały człowiek, pełen spokoju, który swoim dystansem i postawą wobec życia przyjmował z godnością wszystko, co przynosi los. Mężczyzna niezwykle spostrzegawczy, z intuicją, mądrością, która pozwalała mu orientować się w relacjach między ludźmi - tymi pięknymi słowami Szapołowska opisała poznanego od prywatnej strony ekspartnera.
Słowa gwiazdy polskiego kina i teatru potwierdzają dawni koledzy Marka Jackowskiego, którzy występowali z nim na scenie. Dzięki relacji jednego z nich mogliśmy dowiedzieć się, że była to wyłącznie przelotna znajomość.
Mieli w latach osiemdziesiątych krótką przygodę. Podobała mu się jej uroda, mimo że generalnie gustował w brunetkach, a nie blondynkach, głos i klasa - czytamy w książce, w której padło wówczas stwierdzenie, iż ich wspólny, trwający zaledwie kilka miesięcy rozdział, "w przypadku Marka wynikał raczej z ciekawości, nie z wielkiej fascynacji".
Co zatem stanęło na drodze do szczęścia Grażyny Szapołowskiej i żonatego założyciela Maanamu? Opierając się o wypowiedź muzyków zespołu, mężczyzna nie zaspokajał jej oczekiwań.
Nie był dla Grażyny dobrą partią, bo nie miał mieszkania, samochodu i wielu innych rzeczy cennych w tamtym czasie. (...) Nie mógł jej zapewnić życia na takim poziomie, jakiego oczekiwała - przyznali w rozmowie z autorką biografii, Anną Kamińską.
Mimo podjętej decyzji o zakończeniu związku, Grażyna Szapołowska miała okazję obcować z niewątpliwie interesującym człowiekiem o bogatej osobowości. Przed publikacją książki nigdy nie pisnęła nawet słowem o swej zażyłości z Markiem Jackowskim.