Hania Stach była sensacją "Idola", ale zniknęła i wyprowadziła się z Polski. Co dziś u niej słychać? "Mogłam lepiej wykorzystać szansę"
Hania Stach zyskała rozpoznawalność dzięki udziałowi w 2. edycji "Idola", ale zrezygnowała z programu z powodów zdrowotnych. Choć szukała dla siebie miejsca na rynku muzycznym, to ostatecznie zniknęła z mediów. Nie zgadniecie, jak teraz wygląda jej życie.
Program "Idol" okazał się trampoliną do medialnej kariery dla wielu z jego uczestników. Gwiazdą 2. edycji talent show była także Hania Stach, która wcześniej wygrała jeden z odcinków "Szansy na sukces" i śpiewała w chórkach u Natalii Kukulskiej. W programie zajęła 6. miejsce, gdyż zrezygnowała z dalszej przygody z racji problemów ze zdrowiem.
Była sensacją "Idola", potem zniknęła. Co dziś słychać u Hani Stach?
Choć Hania wydała płytę, chciała nas reprezentować na Eurowizji i próbowała znaleźć dla siebie miejsce na rodzimym rynku, to ostatecznie zniknęła z mediów. W 2012 roku - po niemal ośmiu latach przerwy od debiutu - wydała album "Moda", jednak list przebojów już nie podbiła. Jak teraz wygląda jej życie? O tym opowiedziała w rozmowie z Plejadą.
W 2019 roku zaszłam w ciążę i stwierdziłam, że to dobry moment, by coś zmienić w swoim życiu i gdzieś wyjechać. Wspólnie z partnerem postanowiliśmy, że przeprowadzimy się do Malezji, tam urodzę nasze dziecko i chwilę tam pomieszkamy - wspomina. Wynajęliśmy dom z ogródkiem i uznaliśmy, że nie ma sensu, żebyśmy gdziekolwiek się ruszali. Doszliśmy do wniosku, że naszemu dziecku dobrze zrobi wychowywanie się na świeżym powietrzu w tak ciepłym kraju. Z czasem pandemiczna sytuacja zaczęła wracać do normy, ale nam tak się tam spodobało, że podjęliśmy decyzję, by zostać dłużej. I mieszkamy tam już od ponad pięciu lat.
Zobacz także: Jakub Rutnicki został ministrem sportu. Dwie dekady temu wystąpił w pierwszej edycji "Idola"!
Choć ona i jej bliscy bardzo sobie chwalą życie w Malezji, to jeszcze nie wie, czy chciałaby tam zostać już na stałe. Jak twierdzi, w ostatnim czasie bywała w Polsce średnio raz do roku. Myślała nawet o tym, żeby spróbować sił na malajskim rynku muzycznym, ale nie mogła zgłosić się do tamtejszych programów, bo musiałaby być obywatelką Malezji. Na polski rynek wraca z kolei z nowym singlem, ale do planów nagrania kolejnego albumu na razie podchodzi z dystansem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maciej Maleńczuk wspomina program "Idol". Czy teraz podjąłby się bycia jurorem w talent-show?
W tej samej rozmowie Hania wróciła też myślami do czasów jej udziału w "Idolu". Jak mówi, "trzy czwarte wspomnień ma pozytywnych", ale bywały i trudne chwile. Program kręcono zimą i często musiała iść na ustępstwa wobec produkcji, co odbijało się na jej zdrowiu. Nie podobały jej się też cała otoczka.
Podczas nagrań, które mieliśmy na dworze, za każdym razem byłam proszona o zdjęcia szalika i czapki, a czasem również płaszcza. Wszystko po to, żebym lepiej wyglądała w kamerze. Bardzo mnie to denerwowało. Tłumaczyłam produkcji, że od zawsze mam problemy z zatokami i muszę o siebie dbać, bo inaczej w programie na żywo niczego nie zaśpiewam. Moje argumenty jednak do nikogo nie trafiały. Zaczęły dochodzić między nami do tarć - mówi. Kolejnym problemem było to, że wszyscy finaliści mieli mieszkać w jednym miejscu, a ja wtedy studiowałam i nie mogłam na kilka tygodni zniknąć z Akademii Muzycznej. Poza tym nie podobało mi się to, że mam zostać odseparowana od świata zewnętrznego i żyć pod okiem kamer, niczym w domu Wielkiego Brata. (...) Wielokrotnie byłam przeziębiona. Ale byłam też tym wszystkim potwornie zmęczona. Być może mnie to przerosło? W każdym razie spontanicznie podjęłam tę decyzję. Wiem, że wielu osobom może wydawać się ona niezrozumiała. Ludzie przepychają się łokciami, żeby zaistnieć w telewizji. Chodzą na wiele kompromisów, by tylko zabłysnąć. Ja taka nie jestem. Nie nadaję się do tego.
Z perspektywy czasu Hania przyznaje, że mogła lepiej wykorzystać szansę, którą dostała w programie.
Parę razy zastanawiałam się, co wydarzyłoby się, gdybym nie odeszła. Ale tego się nie dowiem. Chciałam śpiewać i podskórnie czułam, że i tak będę to robić - przyznaje. Czułam, że moja zawodowa droga układa się tak, jak bym chciała. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że nie byłam wtedy mentalnie wystarczająco przygotowana na to wszystko. Czas leciał, a mi trudno było podejmować decyzje dotyczące tego, w którym kierunku powinnam iść dalej. Brakowało mi planu działania i świadomości, którą mam dzisiaj. Myślę, że mogłam lepiej wykorzystać szansę, którą wtedy dostałam. Ale czasu nie cofnę.
Zobaczcie, jak teraz wygląda.