Kolejny sukces Amber Heard. Sędzia orzekł, że jednak NIE DEFEKOWAŁA NA ŁÓŻKO
Zdaniem sędziego tajemniczą "kałową wróżką" był prawdopodobnie jeden z pupili pary. Myślicie, że Johnny Depp odetchnął z ulgą?
Johnny Depp i Amber Heard mają za sobą wyjątkowo burzliwą relację, a od czasu rozwodu widują się głównie na sali sądowej. Z czasem okazało się, że relacja gwiazdora z aktorką była zapewne największą dotychczas rysą na jego wizerunku, a Heard zrobiła naprawdę wszystko, aby zrujnować jego reputację. Depp nie pozostawał jej jednak dłużny, tym samym angażując się w trwającą już od lat telenowelę.
W ostatnim czasie Johnny Depp i Amber Heard poświęcili się głównie wymianie ciosów przy okazji kolejnych spotkań w sądzie. Ona sugerowała, że aktor jest "damskim bokserem", a on z kolei poddawał w wątpliwość prawdziwość jej zeznań i oskarżał m.in. o słabość do używek czy niekontrolowane wybuchy gniewu. Co ciekawe, wśród zeznań pojawił się nawet wątek tego, że Amber miała... wypróżnić się na ich wspólne łóżko.
Johnny Depp i Amber Heard walczą w sądzie
Doniesienia o niesławnym "incydencie kałowym" budziły zarówno ciekawość, jak i zażenowanie fanów obu stron konfliktu. Depp zapewniał, że to właśnie ten moment był kluczowy w podjęciu przez niego decyzji o rozwodzie. Amber z kolei zaprzeczała, że sprawa w ogóle miała miejsce i oskarżyła aktora i jego prawników o odwracanie kota ogonem i rozmydlanie prawdziwych oskarżeń, którymi go obarczyła.
Teraz przy okazji korzystnego dla Heard wyroku dowiadujemy się w końcu, że to prawdopodobnie nie Amber defekowała na małżeńskie łoże w ich posiadłości. W każdym razie takie wnioski na podstawie materiału dowodowego wysnuł prowadzący sprawę sędzia, który, cytowany przez portal Page Six, twierdzi, że tajemniczym nicponiem miał być najpewniej jeden z pupili pary.
Z zebranych materiałów wynika, że pani Heard ani żaden z jej znajomych prawdopodobnie nie mieli z tym nic wspólnego. Najbardziej ucierpiałaby na tym w końcu sama pani Heard, bo pana Deppa nie było wtedy w domu. Można więc wywnioskować, że to raczej nie był sposób na odegranie się na nim - mówił sędzia, który swego czasu pokazywał w sądzie zdjęcia fekaliów na łóżku jako dowód w sprawie.
Co więcej, na podstawie dowodów stwierdzono też, że jeden z psów pary, Boo, "nie panował nad swoimi wnętrznościami wskutek skonsumowania nieznacznej ilości marihuany". Czy więc on był tajemniczą "kałową wróżką"? Tego niestety już nie potwierdzono.
Cieszycie się, że ta paląca sprawa w końcu się wyjaśniła?