Justyna Steczkowska twierdzi, że "w weekendy obżera się jak świnka". Co na to jej mąż? "ONA WPIE..., A NIE JE"
Justyna Steczkowska w rozmowie z Magdą Mołek otwarcie opowiedziała o swoim podejściu do jedzenia. 53-latka, która może poszczycić się imponującą sylwetką, zapewniła, że wbrew pozorom nie katuje się wiecznie rygorystycznymi dietami. "Lekko głodne ciało jest najzdrowsze, więc ja staram się tak żyć. No ale bywają chwile, kiedy nad tym nie panuję".
Choć może niektórym trudno w to uwierzyć, Justyna Steczkowska jest obecna w rodzimym show-biznesie już od trzech dekad. Mimo upływu lat wokalistka wciąż cieszy się godną pozazdroszczenia witalnością i przebojowością. Za sprawą udziału w tegorocznym Konkursie Piosenki Eurowizji dotarła do nieco młodszej widowni i celebruje kolejny pik kariery.
Aktualnie Steczkowska raczej nie narzeka na brak obowiązków zawodowych. Ostatnio słynna diva gościła w podcaście Magdy Mołek, gdzie wzięły na tapet kilka frapujących dla fanów artystki wątków. Justyna poruszyła m.in. temat "chwilowych uniesień". Przyznała, że nigdy nie ciągnęło jej do takich sytuacji, bo dla niej bliskość zawsze musi iść w parze z uczuciem. Ponadto uchyliła rąbka tajemnicy, co tak naprawdę łączyło ją z Grzegorzem Ciechowskim.
Jak wygląda typowy dzień księcia? Ludzie uważają, że mi te pieniądze z nieba spadają
"Małe grzeszki" Justyny Steczkowskiej
Jako gwiazda estrady Justyna Steczkowska doskonale zdaje sobie sprawę, że na scenie musi wyglądać perfekcyjnie. Przyglądając się wokalistce, gołym okiem widać, że jej sposoby na utrzymanie szczupłej sylwetki przynoszą spektakularne rezultaty. Tymczasem wychodzi na jaw, że 53-latka wbrew pozorom pozwala sobie od czasu do czasu na "małe grzeszki", do czego przyznała się Mołek.
Oddałaś kuchnię mężczyznom w domu - napomknęła dziennikarka.
Tak, lubię jeść, ale nie lubię gotować. Wszystko co oni ugotują, to ja zjem, nie ma jakichś limitów i granic - zapewniła Justyna.
Wówczas Mołek zapytała Steczkowską wprost, czy pozwala sobie jedynie na skromne porcje podczas posiłków. Ku jej zaskoczeniu, odpowiedź Jusi była przecząca.
Jak są święta lub weekendy, to obżeram się jak mała świnka - przekonywała artystka. Tak jak ktoś kiedyś przyniósł mojemu mężowi ciasto czy czekoladę, mówiąc: "To dla pana żony za koncert", po czym dodał: "Ona pewnie nie je takich rzeczy, nie pomyślałem". Na co on mówi: "Moja żona? Nie je? Ona wpier…, a nie je".
Ciągnąc temat odżywiania się, Justyna przyznała, że kiedy za bardzo się obje, pamięta o tym, żeby zrobić sobie 16-godzinny post, bo "ciało musi wszystko strawić i nie można mu dowalać, bo zacznie puchnąć".
Lekko głodne ciało jest najzdrowsze, więc ja staram się tak żyć. No ale bywają chwile, kiedy nad tym nie panuję i wtedy hulaj dusza, piekła nie ma. Jemy pyszne drożdżóweczki - dodała na koniec ze śmiechem.
Wierzycie, że Justyna faktycznie "wpie..., a nie je"?