Kolejna uczestniczka "10 lat młodsza w 10 dni" miażdży produkcję Polsatu. "Byłam na L4 po operacji, a ZMUSZANO MNIE do przyjazdu"
Program "10 lat młodsza w 10 dni" budzi wyjątkowo skrajne emocje. Do licznej grupy uczestniczek krytykujących format dołączyła Olga, która jest oburzona faktem, że wciąż nie otrzymała umowy. Wspomniała także o metamorfozie.
Kiedy kilka miesięcy temu na antenie Polsat Cafe pojawił się program "10 lat młodsza w 10 dni", pewnie mało kto spodziewał się, że będzie wywoływał tyle emocji. Show opiera się na znanym od lat formacie - niezadowolone z własnego wyglądu kobiety oddają się w ręce ekspertów, którzy przeprowadzają dla nich metamorfozy. Jednak poza łzami wzruszenia i wybuchami euforii w programie nie zabrakło emocji i niezadowolenia uczestniczek. Niektóre otworzyły się dopiero po emisji odcinka ze swoim udziałem, nie szczędząc produkcji gorzkich słów.
Nieusatysfakcjonowane uczestniczki programu "10 lat młodsza w 10 dni" żalą się zazwyczaj na nietrafione stylizacje i zbyt "delikatne" podejście do wykonania metamorfozy. Często słyszy się od nich, że liczyły na więcej zabiegów, a nie tylko piękny makijaż. Również internauci nie szczędzą gorzkich słów Mai Sablewskiej i ekipie ekspertów. Specjalistom obrywa się przede wszystkim za przygotowane dla uczestniczek kreacje, które według widzów są wyjątkowo nieudane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skąd się Mai Sablewskiej bierze potrzeba epatowania nagością?
Kolejna uczestniczka narzeka na udział w "10 lat młodsza w 10 dni"
Do grona uczestniczek, które nie będą najlepiej wspominać udziału w "10 lat młodsza w 10 dni" dołączyła Olga, bohaterka jednego z ostatnich odcinków programu. 48-latka wyznała przed kamerami, że nie czuje się już tak pewna siebie, jak w wieku 35 lat, dlatego potrzebuje zmian. Po premierze odcinka z Olgą nie brakowało komentarzy krytykujących przygotowaną dla niej stylizację. Pistacjowa, kopertowa sukienka w pionowe paski zdecydowanie nie przypadła do gustu widzom. Sama uczestniczka wydawała się być zadowolona z metamorfozy, o czym wspominała również po programie. Liczyła jednak, że będzie obejmowała więcej zabiegów, o czym była wcześniej zapewniana.
Początkowo bałam się, że ta "wielka przemiana" ograniczy się tylko do zrobienia makijażu, ale pani z produkcji zapewniła mnie, że będę poddana kilku zabiegom z zakresu medycyny estetycznej. Zależało mi na plastyce powiek i opadających policzków oraz zabiegu stomatologicznym. Obiecywano gruszki na wierzbie i piękną metamorfozę, więc zgodziłam się na udział w programie - tłumaczyła 48-latka w rozmowie z "Plejadą".
Uczestniczka podkreślała, że bardzo zależało jej na zabiegu stomatologicznym, który ponoć był jej warunkiem udziału w programie. Olga była wyjątkowo rozżalona, gdy przed rozpoczęciem zdjęć usłyszała, że nie dojdzie on do skutku.
Kiedy zorientowałam się, że zabiegi nie dojdą do skutku, chciałam to wszystko zakończyć i nie mieć już z tą produkcją nic wspólnego. Nie robiłam "przedstawienia" przed kamerami, nie mówiłam, że mi się nie podoba, bo chciałam to już mieć za sobą - oznajmiła.
Olga z "10 lat młodsza w 10 dni" ujawnia szokujące fakty. Wciąż nie otrzymała umowy
Najbardziej oburzył ją jednak fakt, że nie mogła nawet upomnieć się o wcześniejsza uzgodnienia, gdyż nie dostała od twórców umowy.
Podczas pierwszych zdjęć, które miały miejsce w moim domu, dostałam umowę do podpisania. Swoją miałam otrzymać, kiedy podpisze ją pani producent. Do dzisiaj nie dostałam. Pisałam w tej sprawie maila do produkcji, zaznaczałam, kiedy będę w Warszawie, by odebrać umowę osobiście, ale w odpowiedzi otrzymałam tylko niewypełniony wzór - mówiła "Plejadzie" już po emisji odcinka z jej udziałem.
"10 lat młodsza w 10 dni". Uczestniczka była chora, a mimo to musiała stawić się na nagraniach
48-latce nie podobał się też fakt, że sama musiała pokryć koszty podróży do Warszawy, gdzie odbywał się plan zdjęciowy. Olga wspomniała, że w ustalonym przez produkcję terminie nie była w najlepszym stanie zdrowotnym, a mimo to musiała stawić się na nagraniach.
Byłam na L4 po operacji, a zmuszano mnie do przyjazdu na zdjęcia. Postawiłam się i powiedziałam, że nie przyjadę. Podróże były uciążliwe, bo kolidowały z pracą, musiałam brać urlop. Poza tym z Tychów do Warszawy jest kawał drogi. Uczestniczki same pokrywają koszty przejazdów - wyliczała zniesmaczona.