Monika Olejnik po 18 latach KOŃCZY PRACĘ w "Gazecie Wyborczej". "Chciałam się z Wami pożegnać"
Tuż przed końcem roku Monika Olejnik ogłosiła bardzo ważną zawodową decyzję. Na rynku ukazał się właśnie ostatni numer "Gazety Wyborczej" zawierający jej felieton. Dziennikarka po kilkunastu latach pożegnała się z czytelnikami.
Monika Olejnik od ponad 40 lat jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarek. Ceniona w branży obserwatorka życia publicznego relacjonowała przejmowanie władzy przez różne ugrupowania polityczne, zaprzysiężanie kolejnych prezydentów, a nawet transformację systemową. O wszystkich tych przełomowych wydarzeniach początkowo informowała słuchaczy radiowej Trójki, a następnie, po głośnym transferze do rozgłośni komercyjnej, omawiała je z zaproszonymi ekspertami w audycji "Gość Radia Zet".
Z upływem czasu Olejnik zaczęła zasilać redakcje największych stacji telewizyjnych i ogólnopolskich gazet. W 2006 r. dołączyła do grona felietonistów publikujących na łamach "Gazety Wyborczej". Właśnie poinformowała o zakończeniu trwającej ponad 18 lat współpracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Monika Olejnik otworzyła się na temat choroby. Mówi, jak zareagowała, kiedy usłyszała diagnozę
Monika Olejnik wspomina karierę w "Gazecie Wyborczej"
Nieustępliwa publicystka słynąca z ostrych, niejednokrotnie cytowanych wypowiedzi, podkreśliła swój dorobek, wspominając setki napisanych tekstów o bieżących wydarzeniach politycznych.
Pisałam z każdego miejsca świata, w którym byłam. Przez te kilkanaście lat może kilka razy zdarzyło się, że nie było felietonu. Pisałam z różnych miejsc we Włoszech, w kawiarniach, na dworcach, w samolocie, na Korsyce, z gór, kiedy byłam na nartach. Pisałam ironicznie, złośliwie, nikomu nie odpuszczałam - czytamy w jej ostatniej publikacji opublikowanej w "Gazecie Wyborczej".
Felietony Moniki Olejnik ukazywały się w piątkowych wydaniach dziennika. Jak przyznała, udało jej się pozyskać wierne grono czytelników, wśród których nie brakowało też znamienitych postaci świata kultury, jak np. Janusz Głowacki. Z drugiej strony przypomniała swój głośny tekst o jedzeniu sałatki na sali sejmowej przez Krystynę Pawłowicz, która wytoczyła jej sprawę w sądzie. Wyrok zapadł na korzyść dziennikarki.
Prowadząca program "Kropka nad i" przyznała jednocześnie, że czekają ją nowe wyzwania zawodowe.
Chciałam się z Wami pożegnać, ale jednak nie mówię "żegnam", bo to jest wstęp do nowych pomysłów w mediach - dodała na koniec.
Żałujecie?