Tomasz Jakubiak, popularny szef kuchni, który zdobył serca widzów dzięki swoim programom telewizyjnym, zmarł 30 kwietnia po długiej walce z rakiem jelita cienkiego i dwunastnicy. Choroba, która rozprzestrzeniła się na kręgosłup i miednicę, okazała się nie do pokonania, mimo leczenia w Polsce, Izraelu i Grecji. Kucharz pozostawił żonę i niespełna pięcioletniego synka, którzy byli przy nim do końca.
Nietypowa prośba na pogrzebie
Pogrzeb Tomasza Jakubiaka odbył się 13 maja w Kościele pw. św. Ignacego w Warszawie. Ceremonia rozpoczęła się o godz. 13:30, a po mszy ciało zostało odprowadzone na Cmentarz Komunalny Północny w Warszawie. Jakubiak miał nietypową prośbę do żałobników: chciał, aby przyszli na jego ostatnie pożegnanie w jasnych i kolorowych strojach, zamiast tradycyjnych czarnych ubrań. Tę prośbę przekazali jego bliscy za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Przemowa księdza
Jeszcze przed rozpoczęciem mszy w kościele złożono kolorową urnę otoczona drobnymi kwiatami oraz wieńce. Obok urny ustawiono zdjęcie Jakubiaka. Fotografia była kolorowa i przedstawiała uśmiechniętego, radosnego szefa kuchni.
Jego życie zostało zakończone kilkanaście dni temu, ale przez cale swoje życie zjednał tysiące ludzi, dzielił się pasją i radością - mówił ksiądz do wzruszonych żałobników. Zostawił wielkie dzieło życia. Niech ta msza będzie symbolem. Zaczęliśmy ją od znaku krzyża… prosimy, aby Tomasza, po trudach swojego niezwykłego życia, Bóg obdarzył łaską oraz aby Bóg otoczył jego rodzinę wsparciem.
Każdy kto prosił Tomasza o wsparcie, pomoc, dostawał ja. Był niezwykle radosny, wideo które zostawił po sobie widać na nich osobę która kocha życie. Niezwykły mąż, taka, syn, brat. Doceniał każdy dzień swojego życia które Bóg mu dał, każdą osobę którą spotkał na drodze swojego życia, każdą chwile, każde spotkanie. Jego osobowość pozwoliła na to że w tym najtrudniejszym momencie jego życia nikt nie był sam. Był osobą otwartą, mówił o swoim cierpieniu, chorobie, przemijaniu.. nie wstydził się tego.
Był prawdziwym mężczyzną który dzieli się życiem takim jakie jest, nie przeinacza, bierze to życie takim jakie jest. mogliśmy obserwować jego pogodę ducha, nie skarżył się, przyjmował to z godnością, w tym dźwiganiu krzyża towarzyszyło mu wiele osób… był z nimi do końca. Nigdy się nie poddawaj - to słowa które towarzyszyły mu do końca. Szedł przez życie z wiarą, z panem Jezusem, nie rozpaczał, przyjmował to co miało się wydarzyć i wydarzyło. Z wiarą, z radością... nie myślał tylko o sobie, myślał o tych których kocha. To jest warunek szczęścia. Nie myśleć o sobie, a żyć dla tych którzy są obok nas, których otaczamy miłością, którzy nas otaczają miłością - dodał na koniec.