Statyści mówią o warunkach pracy na planie "Awantury o kasę" i "Milionerów". "Ludzie są traktowani jak bydło"
Statyści w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" opowiedzieli o trudnych i nieuczciwych warunkach pracy w polskiej telewizji, ze szczególnym uwzględnieniem programów realizowanych dla Polsatu, takich jak "Milionerzy", "Awantura o kasę" czy "Lepsza Polska".
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że statystowanie to idealna praca: kilka godzin, mały wysiłek i dodatkowe pieniądze do kieszeni. Nic bardziej mylnego. Statyści na planach programów Polsatu, takich jak "Milionerzy", "Awantura o kasę" czy "Lepsza Polska", spędzają dziesiątki godzin pod ścisłym nadzorem, często bez wypłaty, z ograniczonymi przerwami i groźbami kar za najmniejszy błąd. O swoich trudnych doświadczeniach opowiedzieli "Gazecie Wyborczej".
Alina ma 20 lat, pochodzi z Ukrainy i marzy o karierze filmowej. Jest studentką pierwszego roku prywatnej szkoły filmowej, płaci za studia ponad tysiąc złotych miesięcznie, w Warszawie wynajmuje mieszkanie. Dorabia w sklepie spożywczym - na rękę ma ok. 5 tys. zł. Na życie zostaje niewiele, więc dorabia jako statystka w telewizji. W lipcu trafiła na ogłoszenie: producenci "Milionerów", którzy po 26 latach przenieśli program z TVN do Polsatu, szukają statystów do ośmiogodzinnych nagrań. "Stawka: 80 zł, płatne gotówką po planie" - brzmiał fragment ogłoszenia.
Pieniądze słabe, ale wypłata od razu, więc wysłałam zgłoszenie. Nie sądziłam, że będę musiała walczyć o te pieniądze
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Milionerzy". Byliśmy na planie show! Zapytaliśmy Urbańskiego, do kogo on by zadzwonił w "telefonie do przyjaciela"
Teleturniej nagrywany jest przy ul. Łubinowej w Warszawie. Tam również powstają zdjęcia do takich produkcji, jak "Awantura o kasę", "Halo Tu Polsat" czy "Lepsza Polska".
Za koordynację i zatrudnienie statystów odpowiada firma Unagi Media. To z nią podpisują umowy i formalnie są jej pracownikami. Podczas jednego dnia zdjęciowego nagrywane są przynajmniej dwa odcinki "Milionerów". W praktyce każdy trwa dużo dłużej niż w telewizji - uczestnicy mają nielimitowany czas na odpowiedzi. Statyści nie mogą w tym czasie ruszyć się z miejsca ani napić wody. Wyjście do toalety? Tylko zgłoszone koordynatorowi, pojedynczo i pod ścisłym nadzorem. Telefony trzeba wyłączyć. Alina spędziła tak ponad 10 godzin. Wynagrodzenia, jak twierdzi, nie otrzymała. Kolejka do wypłat liczyła ponad 80 osób, a przedstawiciel agencji nie miała gotówki.
Powiedzieli, że mogą wypłacić połowę, a drugą wyślą blikiem w ciągu 14 dni. Ludzie byli zmęczeni, głodni i wściekli. Ja powiedziałam, żeby przesłali całość przelewem i pojechałam do domu
14 dni minęło, a na koncie Aliny nadal nie było pieniędzy. Dopiero po upominaniu się o wypłatę dostała przelew.
Ludzie przychodzą na te nagrania dorobić i się dobrze bawić. A są traktowani jak bydło. Za 10 złotych za godzinę, a na dobrą sprawę to nawet mniej
Umowy podpisywane z Unagi Media zawierają drakońskie kary: 1 tys. zł za spóźnienie, 5 tys. zł za włączenie telefonu.
Na początku wypłaty w Unagi odbywały się bez problemów, ale później koordynatorzy mówili: "Proszę o cierpliwość". Na koniec okazywało się, że pieniędzy nie ma, że trzeba czekać tydzień, a potem, że w ogóle ich nie będzie. Zdarzało się, że statyści błagali chociaż o połowę. (...) Na plany przychodzą różni ludzie. Bardzo młodzi, którzy chcą mieć kieszonkowe, seniorzy, którzy chcą spędzić czas w towarzystwie i przy tym zarobić, ale też ludzie, którzy tych pieniędzy naprawdę potrzebują
We wrześniu ubiegłego roku Kuba zakończył współpracę z Unagi Media. Agencja nie wypłaciła mu pieniędzy za pięć programów z sierpnia 2024 roku, w tym za "Awanturę o kasę" i "Halo Tu Polsat".
Jacek, kolejny bohater materiału, nie zdążył wziąć udziału w nagraniach "Milionerów". Kilka miesięcy wcześniej, w styczniu, pracował jako statysta przy "Lepszej Polsce" - za 40 zł za nagranie, których nikt nigdy nie dostał. Jacek przesłał "Gazecie Wyborcznej" nagrania z planu, na których widać koordynatora Unagi Media informującego statystów, że pieniędzy nie będzie, i grożącego, że jeśli nie opuszczą studia, ochroniarze wyprowadzą ich siłą. Statyści nie ustępują. Sytuacja eskaluje - dwaj ochroniarze z pałkami zbliżają się do nich, a przedstawiciel Unagi atakuje kobietę nagrywającą i wyrywa jej telefon.
Prezes firmy Tomasz Łozowski twierdzi, że opisane sytuacje nakręcają wyłącznie "hejt w mediach społecznościowych", i dodaje, że zawsze wypłaca należności, robiąc to maksymalnie w ciągu 14 dni. Na pytanie o atak na statystkę nie odpowiedział.
Skontaktowaliśmy się z Telewizją Polsat z prośbą o komentarz, ale do czasu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.