W niedzielę Małgorzata Rozenek i Radosław Majdan stawili się z synami na lotnisku, gdzie czekał na nich transport do Turcji. Niestety znanej parze zrobiła psikusa kabinówka-uciekinierka Małgosi, a ta "wyskoczyła z prawie lecącego samolotu", żeby odzyskać zgubę.
Szukałam po wszystkich sklepach, w których byliśmy. No i jak ja nie wracałam, bo szukałam tej walizki, wyprosili Radzia z dziećmi z samolotu. Okazało się, że nie odebraliśmy tej walizki z security. W amoku wzięliśmy wszystkie torby oprócz tej jednej i przez półtorej godziny, spacerując po lotnisku, nie zauważyliśmy, że jej nie ma. A dlaczego wyprosili Radzia z dziećmi z samolotu? Bo zabrałam ich paszporty.
Przypomnijmy: Lotniskowy KOSZMAR Majdanów! Rozemocjonowana Gosia relacjonuje: "Wyskakuję z PRAWIE LECĄCEGO SAMOLOTU"
Kabinówka-uciekinierka Rozenek zainteresowała nawet służby lotniska
Ostatecznie Majdanowie dolecieli cali i zdrowi do Turcji, gdzie teraz mogą rodzinnie odsapnąć od trudów codzienności. Tymczasem ich lotniskowy dramat urósł najwyraźniej do rangi sprawy niezwykle istotnej, bo głos zabrał nawet Piotr Rudzki, Kierownik Działu Komunikacji lotniska Chopina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Służby lotniska o komentarz w sprawie osamotnionego bagażu Rozenek poprosił portal ewarszawa.pl. Jak napomknięto w tekście, chodzi o przewijający się w komentarzach zarzut, jakoby nikt przez 1,5 godziny nawet nie zwrócił uwagi na to, że stoi walizka i nikt jej nie odbiera.
W żadnym momencie pani Rozenek-Majdan w swej wypowiedzi nie sugeruje, że nikt nie zauważył bagażu ani nie podjął reakcji. Bagaż znajdował się w strefie zastrzeżonej, był dwukrotnie przeskanowany i był bezpieczny, pod nadzorem wartowników SOL, zgodnie z obowiązującymi procedurami - czytamy.
Jeśli natomiast chodzi o samą sprawę Majdanów, to przekazano również, jak to wyglądało z perspektywy pracowników.
Sytuacja wyglądała następująco: Pani Rozenek-Majdan wraz z rodziną około godziny 7:00 przeszła przez kontrolę bezpieczeństwa. Bagaż, o którym mowa, był przeskanowany, nie było w nim żadnych przedmiotów zabronionych, niebezpiecznych. Po opuszczeniu strefy przez pasażerów, wartowniczka pełniąca służbę w punkcie zauważyła pozostawiony bagaż. Walizka została ponownie przeskanowana i odstawiona do strefy, w której znajdują się przedmioty, które są przekazywane do lotniskowego biura rzeczy znalezionych. Po około dwóch godzinach w punkcie pojawiła się pani Rozenek-Majdan. Po ustaleniu kwestii własności bagażu walizka została przekazana pasażerce.
Ufff, no to teraz wiemy już chyba wszystko. Spodziewalibyście się, że lotniskowa drama Małgosi nabierze aż tak medialnego rozpędu?