Festiwal Zorza, zainicjowany przez Dawida Podsiadłę, rozpoczął się 6 czerwca w Poznaniu. Niestety, już pierwszego dnia doszło do awarii infrastruktury, która uniemożliwiła dokonywanie płatności. Uczestnicy skarżyli się przede wszystkim na brak możliwości zakupu napojów, wyrażając swoje niezadowolenie w mediach społecznościowych. Organizatorzy wydali oświadczenie z przeprosinami.
Kochani, niestety, silne opady deszczu oraz gwałtowny wiatr tuż przed rozpoczęciem wydarzenia uszkodziły część naszej infrastruktury. W związku z tym pojawiły się problemy z płatnościami na terenie festiwalu. Udało nam się usunąć większość skutków awarii i wciąż intensywnie pracujemy nad całkowitym usunięciem usterki. Przepraszamy za wszelkie niedogodności i bardzo dziękujemy za waszą cierpliwość - czytamy w oświadczeniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uczestniczka festiwalu Dawida Podsiadły opisała, co działo się na miejscu
W obliczu afery, która rozpaliła media społecznościowe, skontaktowaliśmy się z mieszkanką Poznania, która uczestniczyła w pierwszym dniu festiwalu "Zorza". Nasza informatorka podkreśliła, że poza samą awarią płatności, największym problemem była słaba komunikacja ze strony organizatorów, która wywołała spory chaos.
Mocno średnia organizacja. Przed festiwalem była burza, a awaria płatności, gdy na terenie było tak duszno, mocno dała się we znaki. Ponadto nie można było płacić nawet gotówką, a organizatorzy nie puścili żadnego oficjalnego komunikatu, więc ludzie stali dosyć długo w kolejkach tylko po to, żeby usłyszeć, że nic nie kupią. Komunikat na Instagramie pojawił się dopiero ok. 21:00 - zaznaczyła.
Informatorka wspomniała o festiwalowym punkcie wymiany na gotówkę, który... był zamknięty. Podkreśliła, że poza komunikatem na Instagramie, pierwsze przeprosiny i wyjaśnienia padły ze sceny dopiero po godzinie 23 podczas koncertu Dawida Podsiadły.
Festiwal mocno przeludniony, sceny naprzeciwko siebie, więc średnio było nawet na samych koncertach. Dodatkowo punkty gastro bardzo zatłoczone - ogromne kolejki przez awarię płatności i brak komunikatów. Były ustawione w dosyć wąskiej uliczce, więc ludzie się przepychali w błocie i w kałużach - relacjonowała nasza informatorka.
Uczestniczka festiwalu przyznała, że opuściła teren wydarzenia, aby kupić napoje w pobliskich lokalach gastronomicznych. Podobnie miało uczynić wielu innych festiwalowiczów, którzy wrócili na "Zorzę" dopiero gdy zbliżał się finałowy koncert. Wspominała również o lokalnych przedsiębiorcach, którzy wykorzystali słabą organizację w celu zarobku, jednocześnie służąc pomocą uczestnikom festiwalu.
Faktycznie przed wejściem było stoisko z piwem, więc przedsiębiorcy wykorzystali wtopę organizatorów. Ludzie wychodzili z festiwalu w poszukiwaniu czegoś do picia i jedzenia, więc lokale w okolicy również się tego wieczoru bardzo wzbogaciły - zauważyła uczestniczka Zorzy.