W ubiegłą sobotę ksiądz Andrzej Luter poinformował na Facebooku o śmierci legendy telewizji, wieloletniej prowadzącej Tele-Echa, Ireny Dziedzic. W swojej karierze przeprowadziła setki wywiadów z najsławniejszymi Polakami, między innymi z Janem Kiepurą, Anną German czy Aleksandrą Śląską. Prywatnie raczej stroniła od ludzi. Nigdy nie założyła rodziny.
Dopiero po jej śmierci wyszło na jaw, jak bardzo była samotna. Do tego stopnia, że ciało dziennikarki przeleżało dwa miesiące w kostnicy, bo nie było komu zorganizować pogrzebu.
Prawdziwa data śmierci Ireny Dziedzic, czyli 5 listopada 2018 roku, została podana do publicznej wiadomości dopiero po tym, gdy zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w podwarszawskich Laskach podjęły się organizacji pochówku.
Zwróciła się do nas z prośbą, by mogła na cmentarz w Laskach przenieść prochy ojca pochowanego we Lwowie i matki pochowanej w Katowicach - ujawniła siostra Paulina Marczyńska w rozmowie z katolickim portalem Gość.pl. *Sama też chciała spocząć w tej samej mogile. *
Trochę to trwało, bo przez kilka tygodni po śmierci dziennikarki prokuratura szukała jej krewnych. Okazało się, że nie ma żadnych. Irena Dziedzic ostatnie lata życia spędziła samotnie w swoim mieszkaniu na Saskiej Kępie. ZUS wypłacał jej 900 złotych emerytury miesięcznie, co oczywiście nie wystarczało na pokrycie podstawowych wydatków.
Wdzieliśmy się w 2012 roku - wspomina w Internecie były szef PIW Rafał Skąpski. Zwierzyła mi się ze swojej sytuacji materialnej, z niewyobrażalnie niskiej emerytury, nie do uwierzenia. Zdesperowana zapytała, czy nie znam kogoś, kto podpisze z nią kontrakt na tak zwaną hipotekę odwróconą. Oczekiwała comiesięcznej dożywotniej pensji w zamian za przepisanie mieszkania na Saskiej Kępie.
Jak informuje Fakt, warszawska prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie nieodpowiedniej opieki nad dziennikarką. To również opóźniło datę pogrzebu. Ostatecznie, zgodnie ze swoją wolą, została pochowana w poniedziałek 14 stycznia na cmentarzu w Laskach.