Film braci Sekielskich Tylko nie mów nikomu obnażający ciemną stronę polskiego duchowieństwa, dorobił się już ponad 21 milionów wyświetleń. Takiego obrotu spraw nie spodziewali się sami twórcy, dla których popularność ich dzieła jest prawdziwym zaskoczeniem.
Tomasz Sekielski podkreśla jednak w rozmowach z mediami, że do sukcesu projektu przyczyniły się również rodziny twórców. Żona Tomka udzieliła portalowi WP Kobieta wywiadu, w którym wyznaje, co aktualnie dzieje się w rodzinie Sekielskich.
Otrzymaliśmy mnóstwo pozytywnych wiadomości, bardzo dużo wsparcia. (...) Jednak tuż po samym filmie dostałam kilka nieprzyjemnych telefonów. Że działamy na zlecenie opozycji, że chcemy obalić rząd. Jeden pan zadzwonił, żeby powiedzieć, że zajmujemy się pierdołami, pojedynczymi przypadkami, incydentami, zamiast skupić się na poważnych problemach - mówi.
Ja od premiery czuję się jakbym żyła na haju. Minęły dwa tygodnie, a mi się wydaje, że dwa miesiące. Tak naprawdę nie dociera do mnie to wszystko, co się dzieje. Ludzie na ulicy zatrzymują samochody, tamują ruch, wyciągają do Tomka ręce, żeby mu podziękować. To jest coś zaskakującego - dodaje Anna.
Kobieta przyznaje też, że kontaktowali się z nimi duchowni:
Odzywają się do mnie także księża. Marek i Tomek też dostają bardzo dużo wiadomości. Ludzie im dziękują. Piszą, że mają nadzieję, że film coś w końcu zmieni, bo widzą, że sama instytucja Kościoła nie funkcjonuje tak, jak powinna. I to nie jest kwestia wiary.
Sekielscy mieszkają na co dzień poza Warszawą. Żona dziennikarza opowiedziała też o tym, dlaczego z mężem zdecydowali się na wyprowadzkę ze stolicy.
Dzieciaki się tutaj inaczej chowają, nie chorują, widzą prawdziwe życie. Warszawa i duże miasta są specyficzne. Takie normalne, prawdziwsze życie toczy się poza ich granicami. Tu wszyscy się znamy, wszyscy wszystko wiemy. Jak nie odbiorę listu, to pani listonosz do mnie dzwoni, koleżanka mi zostawia jajka na bramie. Wszyscy staramy się sobie pomagać, wspierać się. Jak pies zwieje, to od razu wiadomo, gdzie dzwonić. Jak rower ktoś zostawi pod bramą, to też od razu wiadomo, czyj jest.