Choć wszechobecne kamery i smartfony niewątpliwie ułatwiły nam życie, przyczyniając się chociażby do zwiększenia bezpieczeństwa, rozwój technologiczny może wiązać się jednocześnie z pozbawieniem prywatności. Na własnej skórze przekonali się o tym CEO firmy Astronomer oraz jego pracownica. Andy Byron i Kristin Cabot, bo o nich mowa, nieoczekiwanie stali się gwiazdami internetu. Wszystko przez nagranie z koncertu Coldplay z ich udziałem. Tuląca się do siebie na Gillette Stadium w amerykańskim mieście Foxborough para zwróciła uwagę operatora i pojawiła się na koncertowym telebimie. Zamiast jednak cieszyć się ze skupionej na sobie uwagi, na ich twarzach pojawiło się przerażenie. Gdy tylko zorientowali się, że ich pokazano, wpadli w panikę. Ona odwróciła się tyłem do kamery, a on uciekł z kadru. Zachowanie zwróciło uwagę Chrisa Martina, który zażartował z sytuacji.
Och, popatrzcie na tych dwoje! Wszystko ok, co jest?! Albo mają romans, albo są bardzo nieśmiali - wypalił ze sceny.
Internauci zrobili śledztwo i szybko dotarli do informacji, że bohaterami osobliwego wideo są żonaty mężczyzna i rozwiedziona przed trzema laty kobieta, która dostała ostatnio awans w Astronomer. Stało się więc jasne, skąd ich reakcja.
Zobacz: Przeanalizowano reakcję nakrytej na czułościach pary z koncertu Coldplay. Padły niecenzuralne słowa
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Konsekwencje koncertowych czułości współpracowników dotknęły nie tylko ich samych, ale również i ich bliskich. Żona Byrona, Megan Kerrigan Byron, w wyniku nadmiernego medialnego zainteresowania najpierw usunęła nazwisko męża ze swoich profili w social mediach, a następnie skasowała konto na Facebooku.
Współpracownicy reagują na aferę z Andym Byronem. Mężczyzna nie ma najlepszej opinii
Andy i Kristin z pewnością odczują skutki swojego zachowania nie tylko pod względem prywatnym. Zwłaszcza, że głos zabierają osoby z ich zawodowego otoczenia. "The Post" dotarł do byłych współpracowników Byrona, którzy podzielili się reakcjami na zaistniałą sytuację. Okazuje się, że "cieszą się" z tego, co się stało i "pękają ze śmiechu", śledząc internetową dramę.
Grupy SMS-owe byłych pracowników wyglądają tak, że wszyscy śmieją się do rozpuku i czerpią ogromną radość z tego, co się stało, i z tego, że on został zdemaskowany - ujawnił jeden z informatorów.
Mężczyzna ma rzekomo opinię "agresywnego, skupionego na sprzedaży dyrektora", który potrafi być "toksyczny".