Dariusz Szpakowski czule wspomina interakcję z pewnym kibicem: "Skończyłem antenę, odwracam się, mówię: "KU**A, CZY PANA POJ**AŁO?"
Dariusz Szpakowski to specjalista w swoim fachu i trudno z tym dyskutować. Zdarzają się jednak lapsusy językowe czy pewne komplikacje, o czym napomknął na kanapie u Kuby Wojewódzkiego. Jednej z rzekomych pomyłek na antenie kategorycznie się wypiera.
Dariusz Szpakowski to legenda w dziedzinie komentowania wydarzeń sportowych w Polsce i raczej trudno z tym dyskutować. Choć w mediach funkcjonuje od wielu lat, to rzadko opowiada o życiu prywatnym, ale zawsze chętnie uraczy prowadzącego wywiad jakąś anegdotką. Tak jest i tym razem, gdy Szpakowski gościł na kanapie u Kuby Wojewódzkiego.
Zobacz też: Tak dziś wygląda dorosła córka Dariusza Szpakowskiego. Gabriela ma 25 lat i poszła w ślady matki (FOTO)
Szpakowski wspomina interakcję z pewnym kibicem
We wtorkowym odcinku Szpakowski poruszył wiele tematów, w tym lapsusów językowych czy pomyłek, które przez lata padły na antenie. Nie jest tajemnicą, że jego zawód sprzyja podobnym wpadkom, o czym przekonaliśmy się już wielokrotnie. Między Dariuszem a Kubą wywiązała się taka wymiana zdań:
"Hiszpanie to przyszłość hiszpańskiej piłki". Petarda, nie?
Można palnąć, można się pomylić, można się przejęzyczyć. Są takie sytuacje, o czym Kuba doskonale wie, że pomylisz się, powiesz coś bez świadomości
My trochę czekamy na wasze lapsusy. To są rodzynki w serniku. Myślę, że to nawet nie jest tak, że my wam wybaczamy, bo to jest jakieś protekcjonalne słowo. My się cieszymy, że to jest
Zobacz także: Dariusz Szpakowski skomentuje mecz Polska-Walia. Nie wszyscy wiedzą, że ŻONĄ dziennikarza jest ZNANA aktorka
Dariusz Szpakowski o meczu naszej reprezentacji. Jaką wróży im karierę? Co z Arkadiuszem Milikiem?
Zawód Szpakowskiego nie jest też wolny od plotek. Podczas rozmowy legendarny komentator stanowczo odciął się od jednej z jego rzekomych wpadek.
Przypisują mi, że "Szewińska ma nieświeżo w kroku", świętej pamięci pani Irena, a nigdy w życiu nie komentowałem lekkiej atletyki
Innym wątkiem było natomiast spięcie z pewnym kibicem, który wcale nie ułatwił mu wykonywania pracy na antenie. Mowa o meczu Polski z Belgią z 2007 roku. Szpakowski nie ukrywa, że nieco się wtedy zagotował.
Gramy z Belgią. Końcówka, nakręcone, opowiadam: "No o tym marzyliśmy, jesteśmy, wreszcie". I czuję, że ktoś mi się opiera o plecy. Raptem zostałem wybity z uderzenia. Odwracam się, a młody chłopak opiera się mi o plecy, a ojciec mu robi zdjęcie. Skończyłem antenę, odwracam się, mówię: "Ku**a, czy pana poj***ło?". A gościu mówi: "Ja to nagrywam". Niech pan nagra swoją głupotę. Ja mówię: "Ja mogę z pana synem stanąć 100 razy i 100 zdjęć zrobić". Mówię: "Panie, pracuję dla paru milionów ludzi, czy pan ma tego świadomość?"
Na szczęście sytuację udało się opanować, co w przypadku wydarzeń sportowych nie zawsze jest takie oczywiste. Po wszystkim miało nawet paść "przepraszam", więc jest w tej historii i happy end.