Diddy wypowiada wojnę Netflixowi za dokument o sobie: "To HANIEBNY PASZKWIL". Dostało się też 50 Centowi
Serial o Seanie 'Diddym' Combsie budził kontrowersje jeszcze przed swoją premierą. Oskarżenia padają w stronę Netflixa, który według rzecznika artysty miał wykorzystać nielegalnie zdobyte materiały. W tle konflikt z 50 Centem, odwiecznym rywalem rapera, który przy projekcie pełnił rolę producenta.
W październiku, po wielu miesiącach oczekiwania, sprawa Diddy'ego znalazła swoje rozstrzygnięcie. Ze wszystkich oskarżeń, jakie pojawiały się pod jego adresem, ława przysięgłych podtrzymała zarzut transportu kobiet w celu świadczenia prostytucji. Gwiazdor został skazany na 50 miesięcy pozbawienia wolności.
Tymczasem sprawa zhańbionego rapera wciąż budzi ogromne emocje. Serial dokumentalny "Sean Combs: Rozliczenie", produkowany przez Netflix, wywołał kontrowersje na długo przed swoją oficjalną premierą. Rzecznik Seana Combsa skierował oskarżenia wobec platformy streamingowej o użycie nieautoryzowanych materiałów filmowych, które nigdy nie powinny znaleźć się w obiegu publicznym.
Mark Wahlberg i Diddy założyli się o walkę Mayweathera z Pacquiao
Czteroodcinkowy dokument autorstwa Alexa Stapletona prezentuje szokujące zarzuty pod adresem rapera i jego imperium – wytwórni Bad Boy – obejmujące dekady jego życia i kariery. Pośród materiału w filmie dokumentalnym znalazły się także nagrania wykonane na kilka dni przed aresztowaniem – i to właśnie o nie wybuchła największa kontrowersja. Raptem na kilka godzin po prezentacji fragmentu pochodzącego właśnie z tego czasu w programie Good Morning America, rzecznik Combsa opublikował oświadczenie wyrażające oburzenie swojego klienta.
Rzekomy "dokument" Netfliksa to haniebny paszkwil. Dzisiejsza zajawka w Good Morning America potwierdza, że Netflix do jego realizacji wykorzystał skradzione nagrania, których publikacja nigdy nie została autoryzowana. Jak Netflix i jego CEO Ted Sarandos doskonale wiedzą, pan Combs od 19. roku życia gromadził materiały, by opowiedzieć swoją historię na swój własny sposób. To skrajnie niesprawiedliwe i nielegalne, że Netflix przywłaszczył sobie jego pracę – czytamy w oświadczeniu Judy Engelmayera, rzecznika Combsa.
Dodatkowe emocje wywołuje fakt, że za reżyserię odpowiada Curtis '50 Cent' Jackson, od lat skonfliktowany z Combsem. Źródła związane z artystą podkreślają, że Netflix dokonał "zaskakującej decyzji", powierzając pełną twórczą kontrolę osobie, która ma do Combsa prywatne animozje.
Netflix pozostaje desperacki w swoich próbach sensacyjnego wykorzystania każdej minuty życia pana Combsa, nie zważając na prawdę, by zarobić na nieustannej burzy medialnej. Gdyby Netflixowi zależało na prawdzie lub prawach pana Combsa, nie wyrywałby prywatnych nagrań z kontekstu — w tym rozmów z jego prawnikami, które nigdy nie były przeznaczone do publicznego udostępnienia. Prawa do tych materiałów nigdy nie zostały przekazane Netfliksowi ani żadnej innej stronie trzeciej. Równie szokujące jest to, że Netflix oddał kreatywną kontrolę Curtisowi ‘50 Centowi’ Jacksonowi — wieloletniemu przeciwnikowi z osobistą vendettą, który od lat oczernia pana Combsa. Poza kwestiami prawnymi jest także naruszenie osobistego zaufania. Pan Combs od dawna szanował Teda Sarandosa i podziwiał dziedzictwo jego teścia, Clarence’a Avanta. Oddanie jego życiowej historii osobie, która publicznie atakuje go od dekad, jest niepotrzebnym i głęboko osobistym afrontem. Mój klient oczekiwał uczciwości co najmniej ze strony ludzi, których tak szanował – puentuje PR-owiec w oświadczeniu.
Rzecznik Diddy’ego stwierdził, że działania Netflixa są zarówno prawnie wątpliwe, jak i "głęboko osobistym naruszeniem zaufania".
Oskarżenia o nielegalne materiały
W odpowiedzi na zarzuty, Netflix wskazał na oświadczenie Alexandrii Stapleton, reżyserki projektu. Stapleton zapewnia, że wszystkie materiały wykorzystane w produkcji zostały pozyskane zgodnie z prawem i posiadają pełnię praw do ich użycia. Jednocześnie podkreśla, że projekt dokładał wszelkich starań, aby chronić tożsamość osoby, która dostarczyła archiwalia.
Twierdzenia w sprawie Sean Combs: The Reckoning są fałszywe. Projekt nie ma powiązania z rozmowami z przeszłości pomiędzy Netflixem a Seanem Combsem. Materiały wideo zostały pozyskane w legalny sposób. To nie jest żaden paszkwil ani akt zemsty. Curtis Jackson jest producentem wykonawczym, ale nie posiada kontroli kreatywnej. Żadnemu z uczestników projektu nie zapłacono za wzięcie w nim udziału - czytamy w oświadczeniu.
Myślicie, że Diddy dopnie swojego?