Jerzy Bończak WALCZYŁ z nałogiem. Tak przed laty mówił o alkoholizmie: "Rodzina zaczęła się mnie wstydzić"
Jerzy Bończak w show-biznesie obecny jest od lat. Jakiś czas temu uznany aktor filmowy i teatralny otworzył się na temat alkoholizmu. Nie ukrywał, że stoczył walkę z nałogiem.
Jerzy Bończak może pochwalić się ogromnym dorobkiem filmowym, o czym świadczą role chociażby w "Ogniem i mieczem", "Misiu" oraz "Panu Kleksie". Aktor, który 29 lipca rozpoczął 76. rok życia, nie zwalnia tempa. Obecnie jednak skupia się głównie na pracy w teatrze.
Miałem przez 10 lat agencję produkującą przedstawienia. Miałem w swoim repertuarze właściwie repertuar teatru stacjonarnego, bo miałem 5 spektakli i z nimi jeździłem jako decydent, aktor i reżyser, i producent, i księgowy. Zajmowałem się wszystkim. (...) W tej chwili jeżdżę wtedy, kiedy jestem zaproszony - wyjaśnił wiosną w Dzień Dobry TVN.
ZOBACZ TAKŻE: Izabella Krzan i Jan Pirowski debiutują w roli prowadzących "Dzień Dobry TVN". Widzowie krótko: "SUPER". Zgadzacie się?
Jerzy Bończak szczerze o swoim alkoholizmie
Swego czasu gwiazdor został zaproszony do podcastu "Wojewódzki i Kędzierski". Przy okazji rozmowy postanowił opowiedzieć o problemie, z jakimi się zmagał. Jerzy nie krył, się z tym, że stoczył walkę z alkoholem. Nałóg w pewnym momencie zaczął ciągnąć go aż na dno.
Zerwałem [z uzależnieniem – przyp. red.], bo byłem alkoholikiem, który siebie unicestwiał. Piłem dużo alkoholu, głównie wieczorem, po to, aby paść, rano się obudzić na kacu. Jeśli była praca, trzeba było się przemęczyć do wieczora i tak dalej, i tak dalej - powiedział.
Gwiazdor zerwał z nałogiem
Aktor przyznał, że do zerwania z alkoholem skłoniła go reakcja bliskich, którzy zaczęli się go wstydzić. Uzależnienie odbiło się również na jego pracy. Z czasem zauważył, że przez nałóg miał m.in. problemy z myśleniem.
W pewnym momencie zauważyłem, że troszkę zaczyna się mnie wstydzić rodzina. To był pierwszy sygnał. A kolejny to był już zawód, kiedy zobaczyłem, że mam ogromne trudności z przewalczeniem na scenie tego kaca. Kiedy zacząłem reżyserować, nagle okazało się, że nie jestem w stanie zaproponować aktorom najprostszego rozwiązania, ponieważ mam zupę w mózgu. (...) Stwierdziłem, że albo się unicestwię do końca, albo wrócę do życia - opisał obrazowo podczas rozmowy w podcaście.
ZOBACZ TAKŻE: Tak Patrycja Markowska obchodzi Wszystkich Świętych: "Wylewamy trochę piwa na grób dziadka"