Kayah WYSTĄPIŁA z Centrum Kabały! "Pojawiły się naciski finansowe, a nawet szantaże emocjonalne"
W życiu Kayah, zarówno zawodowym, jak i prywatnym, nastały ostatnio ogromne zmiany. Wokalistka, która szykuje się do obchodów 30-lecia wydania debiutanckiej płyty, otworzyła się w nowym wywiadzie na temat wiary. Jak przyznała, nie ma już nic wspólnego z praktykowaniem kabały.
O kabale, czyli mistycznej szkole judaizmu, zaczęło robić się głośno na przełomie wieków. Jednym z jej wiodących popularyzatorów jest Madonna, która przyznała, że przez długi czas poszukiwała duchowego wsparcia. Artystka zaczęła być widywana z charakterystyczną czerwoną nitką na nadgarstku, której zadaniem jest ochrona od wpływów złego oka.
W naszym kraju ten nurt religijno-filozoficzny również znalazł swoich wyznawców. Wiele lat temu do jego praktykowania przyznała się Kayah, która właśnie kabale przypisała swą zwycięską walkę z białaczką. Dziś są to jedynie wspomnienia, a wokalistka dawno zamknęła już ten etap życia.
Kayah przestała praktykować kabałę
Już dziś wieczorem jedna z najpopularniejszych gwiazd polskiej estrady zaprezentuje pełen przekrój swoich przebojów podczas jubileuszu 30-lecia wydania kultowego albumu "Kamień". Jak przyznała w wywiadzie dla Plejady, występ na deskach Opery Leśnej w Sopocie będzie dla niej "symbolicznym zamknięciem jednego rozdziału i początkiem kolejnego".
Mimo dynamicznych zmian życiowych Kayah pozostaje wierna rozwojowi duchowemu. Przepytujący ją dziennikarz zapytał, czy nadal należy do wyznawców kabały. Artystka odpowiedziała, że choć wyniosła z niej wiele cennych lekcji na przyszłość, nie należy już do żadnej wspólnoty.
Kabała to stara nauka. Uczy nas między innego tego, by nie robić drugiemu tego, co nam niemiłe. Za sprawą nauczycieli, których poznałam na swojej drodze, przyswoiłam pewną uniwersalną wiedzę, która bardzo mnie zharmonizowała. Nigdy nie miałam potrzeby religijności. Tak zostałam wychowana. Czasem tęsknię za poczuciem bycia częścią jakiejś społeczności, które dawała mi obecność w Centrum Kabały. Dobrze jest mieć wokół siebie ludzi, którzy dadzą ci wsparcie w trudnych chwilach, a tych ostatnio życie mi nie szczędziło - wyjaśniła.
Wykonawczyni przeboju "Fleciki" przyznała, że w ostatnim czasie zwróciła się w stronę Boga i aniołów. Komunikacja z nimi pozwoliła jej wyciągnąć cenne wnioski, które wykorzystuje w kontakcie z drugim człowiekiem.
Do tego, żeby rozwijać się duchowo, niepotrzebne są żadne doktryny czy kościoły. Wystarczy być empatycznym człowiekiem, nie zazdrościć, nie złorzeczyć, podziwiać i szanować naturę, mieć dobre serce, wierzyć w efekt motyla i to, że wszyscy jesteśmy jedną wielką całością. To też jest duchowość - opowiedziała na łamach Plejady.
Kayah w przeszłości poznała Madonnę
W nawiązaniu do omówionego szeroko tematu artystka podkreśliła, że przynależność do Centrum Kabały nie jest równoznaczna z samym jej wyznawaniem.
Jeśli chodzi o tamten czas... No cóż, dość późno zorientowałam się, że w tym wszystkim nie chodzi wyłącznie o rozwój duchowy. Że pojawiają się różne naciski finansowe, a nawet szantaże emocjonalne z nimi związane. I to prowadzone w bardzo sprytny sposób. Uczono nas, że wszyscy jesteśmy równi, a jednak na konwentach, na które przyjeżdżały tysiące ludzi z całego świata, jakimś cudem trafiałam do pierwszego rzędu i siedziałam między Madonną a Demi Moore. Protestowałam przeciwko temu, bo chciałam być traktowana tak, jak inni. Jednak na niewiele to się zdawało. Była w tym jakaś hipokryzja. Czym innym jest kabała, a czym innym osoby zarządzające Centrum Kabały. Tak samo, jak czym innym jest wiara chrześcijańska, a czym innym kościelni hierarchowie.
Spotkanie Madonny nie było dla Kayah szczególnie istotnym przeżyciem. Jak przyznała, obcowanie ze znanymi osobami, nawet światowego formatu, nie robi na niej większego wrażenia.
Chyba trochę się jej wstydziłam. Poza tym nie należę do tych, którzy pokroiliby się za to, by móc przebywać w towarzystwie jakiejś gwiazdy. Znane osoby mnie specjalnie nie ekscytują. Mój syn z jej córką Lourdes jadł posiłek przy jednym stoliku. Całe szczęście, on także nie jest nadwrażliwy na tym punkcie. Od dziecka miał do czynienia z ludźmi z pierwszych stron gazet, którzy w naszym domu okazywali się zwykłymi śmiertelnikami, bo tak naprawdę w życiu jest - dodała.