To nie pierwszy (i być może nie ostatni) mandat w długiej karierze Kingi Rusin. I tym razem ekspertka od ekokosmetyków nie wywinęła się od poniesienia konsekwencji swojego czynu.
Choć zaraz po zapadnięciu decyzji o odejściu Kingi Rusin z ekipy Dzień Dobry TVN mogło się wydawać, że dziennikarka wycofa się na jakiś czas z show biznesu, to prędko okazało się, że długich lat wspólnych przygód z paparazzi na warszawskich ulicach nie da się tak łatwo przekręcić. Niedawno mogliśmy podziwiać, jak Kinga odwiedzała jedną z filii popularnej sieci tanich drogerii w centrum Warszawy, by uzupełnić zapas domowej chemii. Okazuje się jednak, że zapomniała wówczas nabyć jakże ważnych w damskiej toalecie wacików.
Chcąc najwyraźniej skorygować swój błąd, Kinga Rusin powróciła przed paroma dniami do ulubionej drogerii. Nie udało jej się jednak znaleźć miejsca parkingowego dla swojego umorusanego porsche, dlatego też postanowiła zostawić je dosłownie na środku ulicy, a tak dokładniej to na samym skrzyżowaniu. W ten oto sposób Kinga zapracowała sobie na nieprzyjemne spotkanie z funkcjonariuszem policji, który bez wahania spisał celebrytkę.
Kinga zostawiła samochód przed samymi światłami, na pasie do skrętu w lewo, zablokowała ruch i poszła na zakupy. Przyjechała policja. Rusin próbowała się tłumaczyć, ale bez skutku - relacjonuje informator Super Expressu.
Za tego typu ekscesy kierowca zarobić może mandat nawet 300 złotych i zgarnąć 1 punkt karny. Czyżby więc Kinga właśnie ufundowała sobie najdroższe waciki w swoim życiu?