Księżna Charlene zdobywa się na nieśmiały uśmiech, brylując u boku księcia Alberta w kreacji za PONAD 20 TYSIĘCY złotych
Książę Monako i jego na ogół melancholijna żona zaszczycili obecnością coroczny Bal de la Rose. Charlene założyła na tę okoliczność spektakularną, koronkową suknię. Królowa sobotniego wieczoru była tylko jedna?
Widok uśmiechniętej od ucha do ucha księżnej Charlene jest równie prawdopodobny, co wygranie pokaźnej sumy w loterii pieniężnej. Żona panującego od 20 lat władcy Monako sumiennie zapracowała na miano "najsmutniejszej księżnej świata". Jedni doszukują się w tym wyraźnego sygnalizowania niezbyt dobrej sytuacji małżeńskiej, inni zaś twierdzą, że kobieta stroni od bogatej mimiki, chcąc zadbać o zachowanie jak najlepszego wyglądu skóry twarzy.
Para książęca Monako na ogół stroni od udziału w uroczystościach. W drodze wyjątku w minioną sobotę wybrali się na coroczny Bal de la Rose zorganizowany przez Karolinę Hanowerską we współpracy z jej przyjacielem, cenionym projektantem Christianem Louboutin. Impreza charytatywna, która posiada ponad 70-letnią tradycję, odbywa się każdego marca w prestiżowej Salle des Etoiles w Sporting Monte-Carlo. Motywem przewodnim tegorocznej edycji był zachód słońca.
Księżna Charlene wyróżniała się w elitarnym tłumie jednoramienną, koronkową suknią do ziemi w szmaragdowym kolorze z czarną gorsetową górą. Kreacja warta 4350 funtów pochodzi z domu mody Dolce & Gabbana. 47-latka uzupełniła ją bogato zdobionymi kolczykami. Zadbała też o elegancką fryzurę, upinając złociste włosy w kok.