Maja Bohosiewicz o 5 rano biega w szlafroku po Las Vegas, ruszając na poszukiwania zaginionego bagażu: "Czuję się jak DEBIL"
Maja Bohosiewicz zaprosiła internautów na kolejny odcinek swych szalonych perypetii podróżniczych. Zanim jednak zdążyła pokazać internautom największe atrakcje Las Vegas, musiała odebrać zgubione walizki. Pozbawiona ciuchów na zmianę aktorka była zmuszona krążyć po mieście w hotelowym szlafroku.
Maja Bohosiewicz konsekwentnie udowadnia, że jest obywatelką świata. Jeszcze 2 tygodnie temu przesyłała słoneczne pocztówki prosto z Malediwów. Aktorka, która osiedliła się w Hiszpanii, na początku tego tygodnia ruszyła w kolejną podróż, tym razem za kierunek obierając Stany Zjednoczone. Niestety, nie obyło się bez przygód. Powstrzymując łzy nadawała na InstaStory o zgubionym bagażu i fatalnej w jej opinii obsłudze linii lotniczych.
Okazało się, że zguba znalazła się w Atlancie, podczas kiedy jej właścicielka zdążyła zameldować się w... oddalonym o prawie 2 tysiące mil Las Vegas. Dziś o godzinie 5 rano czasu amerykańskiego ponownie połączyła się z przejętymi obserwatorami, uspokajając ich, że walizki wreszcie do niej dotarły. Maja czym prędzej wybiegła z pokoju, nie zważając na swój nietypowy strój.
Maja Bohosiewicz przechadzała się w szlafroku po Las Vegas
Prowadząca format "Love Never Lies" postanowiła naocznie przekonać się, czy Miasto Grzechu rzeczywiście tętni życiem o każdej porze dnia i nocy.
Jako, że u nas jest 5 rano, a ja właśnie zobaczyłam, że moja walizka pojawiła się w hotelu, więc lecę na recepcję ją zobaczyć. Skoro nie mam ubrań, no to idę w szlafroku, ale zaraz wam pokażę, co tu się dzieje, czy na pewno Las Vegas nigdy nie śpi - zaciekawiła swoich fanów.
Sądząc po kolejnych udostępnionych relacjach, Maja Bohosiewicz musiała jeszcze uzbroić się w cierpliwość. Oczekując na odbiór bagażu, postanowiła zademonstrować swoje zdolności taneczne, kręcąc piruety w pobliskim ogrodzie botanicznym Bellagio Gardens. Następnie skierowała kroki w kierunku jednego z setek działających tam kasyn.
Czuję się troszeczkę jak debil, idąc w szlafroku tutaj, ale muszę wam powiedzieć, że normalnie stoły krupierskie są obstawiane. Panowie sobie stoją, grają, jest pan krupier, życie się toczy. Tutaj nie wiadomo, kiedy jest dzień, kiedy jest noc i taka generalnie jest zasada, że dopóki siedzisz przy stole, to dają ci cały czas alkohol i światełko się świeci, muzyczka leci, po prostu nie przestajemy wydawać pieniążków na gambling. Możesz siedzieć przy stole i naprawdę całą swoją wypłatę tu zostawić - relacjonowała w drwiącym tonie.
Ostatecznie Maja nie pokazała samego momentu odbioru swoich manatków. Miejmy jednak nadzieję, że sprawa zakończyła się dla niej w pełni pomyślnie.
ZOBACZ TEŻ: Metamorfoza Mai Bohosiewicz: od zbuntowanej nastolatki przez "okularnicę" aż do modowej influencerki