O tajemniczej sprawie 20-letniej Maria Kovalchuk media donosiły w drugiej połowie marca. Pochodząca z Ukrainy modelka wyleciała do Dubaju, aby spotkać się z wpływowymi osobami, które miały jej pomóc w dalszej karierze. W pewnym momencie rodzina nie była jednak w stanie się z nią skontaktować i po ponad tygodniu znaleziono ją poobijaną na poboczu drogi.
Przeżyła koszmar w Dubaju. Mówi, co się wtedy naprawdę wydarzyło
Mama modelki wspominała wówczas, że córka nie miała przy sobie żadnych dokumentów i musiała przejść trzy operacje, a potem także czwartą, aby ratować jej życie. Według funkcjonariuszy Maria miała odnieść obrażenia po wtargnięciu na plac budowy i upadku ze znacznej wysokości, jednak jej rodzina od początku nie wierzyła w tę wersję wydarzeń.
Przyjmuje się, że poszła na tę imprezę. Ale osoba, która je organizuje, nigdy jej tam nie widziała - mówiła jej mama, Anna, cytowana przez Daily Mail. Córka nie ma dokumentów, telefonu, niczego. Przeszła trzy [potem już cztery - przyp.red.] operacje. I nie może mówić.
Teraz 20-latka i jej mama przerwały milczenie w sprawie, która zelektryzowała media. Wywiad z nimi przeprowadziła rosyjska prezenterka Ksenia Sobczak w ramach programu "Ostorozhno: Sobchak". Kobieta jest córką polityka Anatolija Sobczaka, mera Petersburga w latach 1991–1996, oraz rosyjskiej parlamentarzystki Ludmiły Narusowej. Media pieszczotliwie tytułowały ją celebrytką i "chrześnicą Putina".
Dziś aspirująca modelka dochodzi do siebie w Norwegii, gdzie może liczyć na fachową opiekę. Niestety powrót do zdrowia będzie długi i żmudny, a Maria porusza się obecnie na wózku inwalidzkim.
Podczas wywiadu modelka opowiedziała o tym, jak wyglądało całe zdarzenie z jej perspektywy. Jak twierdzi, wszystko zaczęło się od tego, że zaspała i przegapiła zaplanowany lot do Tajlandii. Wtedy na jej drodze stanął Rosjanin, którego kojarzyła już z widzenia. Ten miał jej obiecać, że zabierze ją tam prywatnym odrzutowcem i zaprosił Marię do swojego pokoju hotelowego. Byli z nim wtedy nieznany mężczyzna i dwie inne kobiety. Z godziny na godzinę robiło się coraz bardziej niebezpiecznie.
Poszliśmy do pokoju. Wszyscy byli na wpół pijani, bo dopiero co wrócili z imprezy. Reszta dnia upłynęła dobrze, gadaliśmy, omawialiśmy naszą podróż do Tajlandii. Zadzwoniłam nawet do mamy, żeby jej powiedzieć, że wszystko jest okej i to normalni ludzie. Dla bezpieczeństwa dzwoniłam w ich obecności - opisuje i wspomina, że kolejnego dnia było już dużo gorzej: Pili mocny alkohol, na przykład whisky. Zaczęli mnie zaczepiać, dlaczego nie piję. Potem byłam coraz agresywniej popychana, mówili, że "teraz należę do nich i zrobią, co będą chcieli". Chciałam to traktować jako zwykły dowcip, ale zrobiło się dziwnie. Zachowywali się nieodpowiedzialnie, rozbijali butelki o podłogę. Potem odebrali mi rzeczy osobiste, w tym paszport.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
20-latka twierdzi, że mężczyzna robił aluzje do tego, że chce się z nią przespać, ale ta się nie zgodziła. Sytuacja wciąż eskalowała, więc próbowała się stamtąd ulotnić, ale zaciągnięto ją z powrotem do pokoju. Gdy wyszli na balkon, udało jej się uciec i schowała się na znajdującym się nieopodal placu budowy. Niestety mężczyzna miał ją odnaleźć, a następnie dotkliwie pobić.
Uciekłam. Straciłam ich z oczu, gdy już znalazłam się na ulicy, ale wiedziałam, że się zbliżają. Przerażona pobiegłam do najbliższego, jeszcze niewykończonego budynku i tam się schowałam.
Maria mówi, że nie pamięta, czy jej obrażenia są następstwem przemocy ze strony Rosjanina. Twierdzi natomiast, że sytuację mogły uwiecznić kamery monitoringu, ale sytuację celowo przeciągano, aby zatrzeć ślady.
Minęły trzy miesiące, policja specjalnie czekała, żeby nagrania z monitoringu automatycznie usunęły się po upływie tego okresu. Teraz nie ma dowodów - wskazuje. Prawdopodobnie dostałam w głowę. Następne, co pamiętam, to moja prośba o pomoc, gdy zatrzymał się jeden z samochodów. Wtedy wezwano karetkę i policję. Zrzucono mnie skądś albo pobito - to musi być jedna z tych dwóch opcji, bo na to wskazują obrażenia.
Jak przekazano, rzeczony mężczyzna został przesłuchany przez dubajskie służby, ale cała procedura trwała raptem jeden dzień i prawdopodobnie nikt nie usłyszał żadnych zarzutów.