Niby na nowo, ale bez rewolucji. Obejrzałem "Milionerów" w Polsacie i mam wątpliwości: "Nie wiem, czy jest tu do wyciśnięcia cokolwiek więcej"
"Milionerzy" i Hubert Urbański bezpiecznie wylądowali w Polsacie po tym, jak TVN nie dostrzegał już w formacie potencjału. Teleturniej właśnie zadebiutował na antenie konkurencji, a stacja zrobiła wszystko, aby nikomu ten fakt nie umknął. Oto jak wyszło.
"Milionerzy" z Hubertem Urbańskim na pokładzie po raz pierwszy zawalczyli o widzów jeszcze pod koniec lat 90. Od tego czasu ikoniczny teleturniej miewał wzloty i upadki, ale dopiero groźba trzeciej zsyłki z anteny zaktywizowała największych konkurentów TVN-u. Polsat powtórzył więc manewr, dzięki któremu dziś "Taniec z Gwiazdami" gości w ich ramówce, i już chce nam zaserwować "Milionerów" na nowo. Pytanie tylko - czy to ma jeszcze sens? Sprawdziłem.
Medialna emigracja, czyli Urbański i "Milionerzy" w Polsacie
Polsat podkradł TVN-owi nie tylko "Milionerów", ale i samego Urbańskiego. To akurat słuszna decyzja, bo po tylu latach Hubert zrósł się z tym formatem niczym Karol Strasburger z "Familiadą" i tego, co działa, wszak po prostu nie warto rozdzielać. Umówmy się - nieobecność Urbańskiego w formacie, który się z nim tak jednoznacznie kojarzy, byłaby zapewne definitywnym (z naciskiem na ulubione słowo prowadzącego) końcem jego długiej telewizyjnej historii.
Jeszcze przed premierą nowy medialny dom słynnego teleturnieju i jego gospodarza niemal stawał na głowie, aby transfer do konkurencji nie przeszedł bez echa. Hubert zapraszał do oglądania polsatowskich "Milionerów" zarówno podczas niedzielnego koncertu radia Zet i Polsatu, jak i w nowym odcinku "Awantury o kasę", gdzie na chwilę "zastąpił" Krzysztofa Ibisza. Wszystko po to, aby potem wymachiwać TVN-owi słupkami oglądalności przed nosem i kąśliwie wytykać: "no to już wiecie, co straciliście".
Nowi-starzy "Milionerzy", czyli niby na nowo, ale bez rewolucji
Skoro Polsat tak mnie zachęcał, to nie sposób było odmówić i w końcu mówię - okej, odpalam więc i sprawdzam. O 19:55 powitała mnie znajoma twarz i "nowe" studio, choć cudzysłów jest tu nie bez powodu. Czy zmiany są aż tak drastyczne? Nie, ale nikt też pewnie tego nie oczekiwał. Jest nowa podłoga, ale - z całym szacunkiem - to, na czym stoi prowadzący, ma raczej marginalne znaczenie. Widać natomiast, że Polsat nie próbował wynaleźć koła na nowo, co akurat uznaję za plus.
Wiele musi się zmienić, żeby wszystko nadal mogło być takie samo - przywitał się z widzami Urbański. Ten znany paradoks historii sprawdził się w "Milionerach" i dzięki temu mogę znów serdecznie powitać państwa w naszym programie.
Nie o pudełko tu jednak chodzi, więc przejdźmy do meritum. Są nowe progi gwarantowane i pod telefonem czekały aż trzy osoby, zabrakło za to rundy eliminacyjnej i teraz uczestnicy wyłaniani są drogą castingu. Ten ruch mnie akurat nie przekonuje - chyba każdy kiedyś próbował się sprawdzić w rundzie eliminacyjnej przed telewizorem i będę za tym tęsknić. Odcinek był krótki, bo trwał zaledwie 35 minut włącznie z reklamami i obejmował tylko jednego gracza.
Być może "Milionerom" nie trzeba zmian, tylko odpoczynku
Pytania natomiast trzymają poziom, podobnie jak sam prowadzący, ale ten akurat nie miał nawet czasu, żeby wyjść z wprawy. No właśnie - dziwi mnie, że Polsat nie dał "Milionerom" odsapnąć i chce nam zaserwować na nowo coś, co jeszcze przed chwilą emitowała u siebie konkurencja. Podejrzewam, że gdyby ktoś akurat skakał po kanałach, to mógłby przeoczyć, że format emituje teraz inna stacja.
Umówmy się - zmiany są raczej marginalne. To dobrze, bo nie ma przecież sensu majstrować przy czymś, co działa, ale ciężko to też sprzedać medialnie jako zupełną nowość. Bo działo się to, co zwykle: padło "definitywnie", był small talk, pojawiło się też memiczne pytanie o jockstrapy i publiczność się trochę pośmiała, bo uczestnik myślał, że chodzi o spodnie. Problem jednak w tym, że "Milionerom" wyraźnie trzeba chwili odpoczynku, a nie rewolucji i nowej podłogi.
Czy "Milionerzy" podzielą los "Awantury o kasę" i staną się kolejnym "złotym dzieckiem" Polsatu? To już zależy od widzów, a konkretnie od fanów tego formatu, bo walka o nową publikę może być sporym wyzwaniem. TVN wycisnął z tego projektu tyle, ile mógł i nie wiem, czy jest tu do wyciśnięcia cokolwiek więcej. Chociaż kto wie - w końcu telewizja bywa nieprzewidywalna.