Stanisław Soyka zmarł 21 sierpnia bieżącego roku, w dniu, kiedy miał się pojawić na scenie Top of The Top Sopot Festival. Jego śmierć była dla wielu ciosem. W poniedziałek zorganizowano ostatnie pożegnanie artysty, a podczas ceremonii w Kościele pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Warszawie pojawili się bliscy i znani przyjaciele, a także fani. Muzyk został pośmiertnie odznaczony Orderem Odrodzenia Polski. Odznaczenie w imieniu ojca odebrał Jakub Sojka.
Zobacz także: Natalia Grosiak w TVN24 przytoczyła słowa Stanisława Soyki z próby: "Nie wiem, czy dotrwam do jutra"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podczas pogrzebu nie zabrakło wzruszających słów pożegnania. Odczytano między innymi list napisany przez żonę artysty. Fragment przemówienia przygotowali także synowie Stanisława.
Teraz rzeczywiście zrozumiałem, jak szybko i nagle mogą odchodzić bliscy i jak ważne jest, żeby ich pilnie i obecnie kochać, zanim odejdą albo zanim odejdę ja. Życie mojego taty tu na ziemi było pieśnią, księgą, która spisana była z jego donośnych czynów. Niemal od samego początku jego pieśń była ważna dla wielu. Wziął on na siebie ciężar popularności ze wszystkimi jej blaskami i cieniami. I tak byliśmy miliony razy dumni z jego koncertów i nagrań. Przede wszystkim z tego, jakim szacunkiem obdarzali go obcy ludzie, ale często też tęsknota za nim rozdzierała nam serca. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu w drodze. Droga dla niego była czymś bardzo dosłownym. Cały czas gdzieś jechał albo leciał, a poza momentami, kiedy spał, a warto wspomnieć, że w pewnym okresie potrafił tak spokojnie spać do godziny 14.00. I często mu towarzyszyliśmy w tych podróżach - przekazali synowie, a w dalszej części listu kontynuowali:
To był czas rozmów, czas słuchania jakichś audycji radiowych, słuchania Paula Simona, Milesa Davisa, Claptona, Dylana i wielu, wielu innych. A czasem wspólnego milczenia. Stanisław mówił, że z najbliższymi jedynie można sobie tak komfortowo i nieskrępowanie pomilczeć, bo przecież potem cały czas były rozmowy z różnymi ludźmi i śpiewanie do nich na koncertach. Staszek nie był doskonały. Popełniał błędy, jak każdy, ale miał w sobie uczciwość. Wierzę, że za każdy z tych błędów zapłacił i to często więcej niż musiał. Tata tworzył przyjaźnie, dbał o ludzi, szczególnie o muzyków. Tych, z którymi grał i tych, z którymi się przyjaźnił. Bywało burzliwie, jak to w życiu. Ale wierzył w to, co sam nazwał cudem niepamięci. Czyli zdolnością do niepamiętania złego.
W podsumowaniu przemówienia synowie artysty przekazali słowa podziękowania.
I na koniec chcemy powiedzieć: dziękujemy. Dziękujemy ci Staszku. Tato, przyjacielu. Za życie pełne pasji, za miłość, za muzykę, za obecność, za każdą wspólną partię kości, za każdą nocną rozmowę w kuchni, za polecone książki, za wspólne milczenie. Za każdego przytulasa na misia. Za każdy wspólny obiad, za twój uśmiech. Za to, że Staszku byłeś - usłyszeli żałobnicy.
Podczas ceremonii padło też kilka słów na temat tego, jakie wartości Stanisław Soyka przekazał synom.
Staszek dał swoim synom coś niezwykle cennego, przestrzeń do artystycznej wolności i wsparcie w szukaniu własnej drogi. Staszek nie był doskonały, ale miał w sobie uczciwość, tworzył przyjaźnie, dbał o ludzi, bywało burzliwie, jak to w życiu - odczytano.
Na koniec wybrzmiały też słowa napisane przez Jana Sojkę.
Dla mnie tata był przede wszystkim artystą, był dla mnie ważnym rozmówcą. Miałem w nim kompana do rozmowy o emocjach i tworzeniu, jakiego niełatwo mi znaleźć wśród ludzi, których znam - wybrzmiało.
Zobacz także: Chrześnica Stanisława Soyki żegna go w poruszającym wpisie: "Zawsze mówiłeś do mnie..."