Spłonęło mieszkanie Eryka Lubosa: "Nigdy nie miałem w życiu z górki, tylko pod"
Popularny aktor stroni od celebryckich aktywności i niewiele zdradza ze swojego życia prywatnego. W jednym z wywiadów Eryk Lubos wyjawił, że spłonęło jego mieszkanie. Opowiedział też o swoim stosunku do życia na odludziu.
Eryk Lubos to jeden z najbardziej utalentowanych polskich aktorów i bardzo charakterystyczna postać polskiego świata filmu. Aktor unika raczej rozgłosu, próżno szukać go na ściankach czy w social mediach. Aktywny jest tylko przy okazji promocji produkcji ze swoim udziałem, ale i takie działania są w jego przypadku sprowadzane do koniecznego minimum.
Pożar mieszkania Eryka Lubosa
O życiu prywatnym aktora wiemy stosunkowo niewiele, a jedyna okazja, żeby dowiedzieć się czegoś więcej, to nieliczne wywiady, których raczej niechętnie udziela. Z rozmowy z magazynem "Twój Styl" dowiedzieliśmy się, że jesienią zeszłego roku spłonęło mieszkanie Lubosa. Incydent miał miejsce w okolicach premiery filmu "Diabeł", w którym gwiazdor zagrał główną rolę. W rozmowie z dziennikarką Lubos podkreśla, że na pożar mieszkania, wbrew temu, co mówi się o aktorach czerpiących inspirację z życiowych tragedii, ciężko patrzeć przez pryzmat jakichkolwiek zysków.
No dobrze, ale wybuchł pożar i jaki z tego wniosek? Im więcej trudu, kłopotów, im bardziej się upier*olę, tym bogatszy będzie mój wewnętrzny świat, z którego mogę czerpać jako aktor? Ale ja mam z czego czerpać. Nigdy nie miałem w życiu z górki, tylko pod - mówił w "Twoim Stylu" aktor.
Lubos w kaszkiecie ucieka ze ścianki. Spieszy się do narzeczonej?
Lubos zastanawia się też, czy do pożaru nie doszłoby, gdyby nie zbudował sauny. Przy okazji zapewnia, że potrzebne mu są do życia "najprostsze rozkosze" i dobrze czuje się na "odludziu". Nie ma też specjalnej potrzeby nawiązywania relacji z sąsiadami.
Myślę, że gdybym nie zbudował tej sauny, nie byłoby pożaru. A z moim trybem życia te najprostsze rozkosze: sauna, zimna woda, morsowanie są mi niezbędne do przetrwania. Ludzie biorą mnie za wariata, bo nie rozmawiam z innymi, unikam kontaktu, nie należę do ulubionych sąsiadów, dlatego na co dzień żyję na odludziu. Traktowałem to mieszkanie jako sypialnię, miejsce przerzutowe do pracy. Nie budowałem tu żadnych relacji. W pewnym sensie ludzie nie byli mi potrzebni. Poniosła mnie pycha... - wyznaje szczerze w rozmowie z "Twoim Stylem".
Aktor odniósł się też do swojej niechęci do uprawiania typowo celebryckich aktywności. Jest bowiem zdania, że "dobry film broni się sam", a on zamierza zarabiać tylko z aktorstwa.
W branży jestem uważany za trudny przypadek, bo się nie lansuję. Nie uczestniczę w tym cyrkowym korowodzie do "sławy". Nie myślę, gdzie się pokazać, w co ubrać, w którą stronę obrócić na ściance, jakie wybrać reklamy, "instagramy". Tłumaczę wszystkim, że żyję tylko z aktorstwa. Robię swoje i znikam. Dobry film broni się sam - zapewnia.