Taylor Swift śpiewa na nowej płycie o… PRZYRODZENIU Travisa Kelcego, które ją "zahipnotyzowało": "Klucz, który ROZCHYLIŁ MOJE UDA"
Premierze nowej płyty Taylor Swift towarzyszyły ogromne emocje i dość wygórowane oczekiwania. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że 36-letnia wokalistka zaproponuje fanom piosenkę o przyrodzeniu swojego narzeczonego. Artystka pokusiła się w niej o kilka barwnych porównań, które na długo zostaną nam w pamięci.
Ostatnie lata w karierze Taylor Swift to nieustające pasmo sukcesów - świetne wyniki kolejnych płyt, wyprzedana trasa koncertowa i absolutne uwielbienie ze strony milionów fanów na całym świecie. Artystka nie może również narzekać na swoje życie prywatne. Swift zaręczyła się niedawno z Travisem Kelcem, a ich ślub będzie z pewnością ogromnym wydarzeniem medialnym.
Zobacz także: Taylor Swift ZERWAŁA PRZYJAŹŃ z Blake Lively po 10 latach znajomości: "Nie ma już odwrotu"
Nowa płyta Taylor Swift "The Life of a Showgirl"
W piątek ukazał się nowy album artystki, który powstawał w trakcie trasy koncertowej "The Eras Tour". Piosenkarka zaprosiła do współpracy Maxa Martina - znanego producenta, który stworzył z nią w przeszłości jedne z jej największych hitów, takie jak m.in. "Shake It Off", "Bad Blood" czy "We Are Never Ever Getting Back Together". Taylor obiecywała, że na płycie "The Life of a Showgirl" zaśpiewa o kulisach życia podczas światowego tournee, a fani mieli nadzieję, że obecność wspomnianego producenta to gwarancja lżejszych i pogodniejszych brzmień, które sprawdzą się w klubie.
Pierwsze recenzje płyty są skrajne i to zarówno jeśli chodzi o internautów, jak i poważne publikacje. Magazyny "Variety" czy "Rolling Stone" wychwalają Swift pod niebiosa, chwaląc jej kolejną muzyczną odsłonę.
Nikt nie robi tego lepiej, ani teraz, ani kiedykolwiek, jeśli chodzi o dostarczanie dominującego na całym świecie popu, który wywołuje wszystkie emocje, a jednocześnie nie kłuje w oczy - zachwyca się dziennikarz "Variety".
Jednak spora część fanów i krytyków zwraca uwagę na to, że Taylor nie proponuje nic odkrywczego, a teksty nowych piosenek nie brzmią, jakby wyszły spod ręki kogoś, kto określa się mianem "poetki". Niektórzy wprost określają album "nudnym".
Nudny blask gwiazdy, który zdaje się wyczerpany. Album nie jest okropny, po prostu nie jest tak dobry, jak powinien być, biorąc pod uwagę talent Swift i pozostawia cię z pytaniem: "dlaczego?" - czytamy w brytyjskim "The Guardian".
Piosenka o przyrodzeniu Travisa Kelce'a
Jednym z najbardziej zaskakujących momentów na płycie "The Life of a Showgirl" jest utwór zatytułowany "Wood", co jest potocznym określeniem na męskie przyrodzenie. I ten trop okazuje się słuszny, bo Taylor śpiewa w tym utworze o męskości Travisa Kelcego. Gwiazda zachwyca się jego rozmiarem i zapewnia, że miłość narzeczonego sprawia, że "rozchylają się jej uda", a warstwa tekstowa przypomina wierszyk, który napisałaby rozpalona hormonami nastolatka. 36-letnia Swift zapewnia w nim, że "nie musi odpukać w niemalowane", bo ona i jej kochanek "tworzą własne szczęście".
I kochanie, przyznaję, że byłam trochę przesądna / Klątwa ciążąca na mnie została złamana twoją magiczną różdżką / Wygląda na to, że ty i ja, sami kreujemy swoje szczęście - słyszymy w "Woods". Nowe szczyty męskości / Nie muszę odpukać / Jego miłość była kluczem / Który rozchylił moje uda - zapewnia artystka.
W innym fragmencie piosenkarka chwali się, że "nie musi łapać bukietu, żeby wiedzieć, że twardy kamień jest w drodze". Ogłasza też, że narzeczony sprawił, że jest "ah-matized", co jest ocenzurowaną wersją popularnego w sieci slangowego określenia "dickmatized", które oznacza ni mniej, ni więcej, że ktoś cię "zahipnotyzował penisem". Okej Taylor, wierzymy na słowo.
Poprzednia płyta artystki nawiązywała do bycia "umęczoną poetką". Teraz chyba przyszedł czas, żeby swoją poezją umęczyć i jej odbiorców...
Myślicie, że Travis pęka z dumy, że powstała piosenka o jego przyrodzeniu?
Zobacz także: Taylor Swift przyjęła oświadczyny Travisa Kelce'a. Jego eks ostrzegała piosenkarkę: "Ten, kto ZDRADZIŁ, zrobi to znowu"