Tomasz Oświeciński trafił na plan filmowy bezpośrednio z klubu nocnego, w którym był zatrudniony w charakterze szefa ochrony. Jeden z bawiących się tam reżyserów dostrzegł w nim aktorski potencjał, proponując mu epizodyczną rolę w serialu. Z biegiem lat mężczyzna wyróżniający się tężyzną fizyczną zaczął zyskiwać coraz większą popularność. Zagwarantowały mu ją role w bijących rekordy frekwencyjne produkcjach Patryka Vegi oraz postać Andrzejka Lisieckiego, jaką wykreował w najpopularniejszym polskim tasiemcu.
Fani serialu "M jak miłość" byli niepocieszeni, kiedy w 2021 r. jego bohater zginął w wypadku samochodowym. Dotychczas wszystkim zainteresowanym wydawało się, że aktor sam podjął decyzję o odejściu. Tymczasem okazało się, że stali za nią decydenci telewizyjni, którzy z dnia na dzień zakończyli z nim współpracę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tomasz Oświeciński przybliżył okoliczności utraty roli w serialu
52-latek gościł w ostatnim odcinku podcastu "WojewódzkiKędzierski". Zapytany o odejście z serialowego hitu TVP2 przyznał, że sam był zaskoczony, kiedy jego postać niespodziewanie została wykreślona ze scenariusza. Prawdopodobnie nie doszłoby do tego, gdyby nie wychylił się przed szereg po publikacji kontrowersyjnego wpisu na temat działań strażników granicznych przez Barbarę Kurdej-Szatan.
Nie wiem, czy mogę o tym mówić. Zginąłem, bo po prostu było mi nie po drodze z tamtejszą telewizją i miałem bana, poparłem Basię Kurdej-Szatan - ujawnił podczas wywiadu.
Tomasz Oświeciński wyraził zrozumienie dla sytuacji swojej koleżanki po fachu, na którą spadła lawina krytyki. Przytoczył pewną sytuację sprzed niespełna 4 lat, jak aktorka zadzwoniła do niego w obawie o swoje bezpieczeństwo.
Rozumiem, że Basia zrobiła źle, może nie powinna mówić wszystkiego. Natomiast zadzwoniła do mnie któregoś razu i prosiła, czy mogę załatwić jej jakąś ochronę osobistą, bo ona się boi chodzić po mieście. Ja na swoim Instagramie napisałem: "Słuchajcie, ludzie, czego wy jeszcze chcecie?". Bo tak ją hejtowali i tak po niej jechali. Mówię: "Kiedy będziecie zadowoleni? Jak podejdzie ktoś na ulicy i wsadzi jej nóż w plecy? Wtedy będziecie ucieszeni?". No i po tych moich apelach zginąłem w "M jak miłość" - dopowiedział.