Złamał kręgosłup na planie "Ninja Warrior". Żona poszkodowanego mężczyzny zabrała głos: "Czuję rozczarowanie i pustkę"
Albert Lorenz, uczestnik programu "Ninja Warrior Polska", który złamał kręgosłup podczas nagrań do obecnego sezonu, walczy o powrót do zdrowia na oczach tysięcy internautów. Poza życzeniami odzyskania sił otrzymuje też zdecydowanie mniej przychylne komentarze. Jego żona przytoczyła kilka takich wpisów.
11. sezon dobrze znanego widzom Polsatu show "Ninja Warrior Polska" przyniósł wyraźnie zauważalną zmianę zasad. Uczestnicy, którzy wielokrotnie próbowali swoich sił na torze, tym razem mierzą się z przeciwnikami z zagranicy, na ogół jeszcze bardziej sprawnymi i szybciej radzącymi sobie z wymagającymi przeszkodami. Wskutek tego wielu dotychczasowych faworytów musiało pożegnać się z marzeniami o wdrapaniu się na szczyt Góry Midoriyama i zgarnięciu 200 tysięcy złotych.
Dużo więcej niż o urozmaiceniu formuły mówiło się na temat zmian w ekipie prowadzących. Karolina Gilon, która upatrywała powodów zwolnienia ze stacji w swoim urlopie macierzyńskim, została zastąpiona dziennikarką Polsatu Sport, Martą Ćwiertniewicz. Temat ten poniekąd przykrył jednak groźny wypadek z udziałem jednego z zawodników. Weteran toru ninja, Albert Lorenz, złamał kręgosłup w odcinku lędźwiowym wskutek upadku z dużej wysokości. Od kilku dni sprawę bada prokuratura.
Osobiście prowadzę to śledztwo. Zwróciłam się o komplet dokumentacji do organizatora, związanej z tym, jak przeszkody były konstruowane, i takie materiały otrzymaliśmy. Dostaliśmy nagranie z monitoringu. Będziemy badać, kto ponosi odpowiedzialność za stan zdrowia pokrzywdzonego - czy on sam, czy organizatorzy? Na tym skupia się nasze śledztwo - poinformowała prok. Katarzyna Priedl.
Żona Alberta Lorenza jest przytłoczona ludzką znieczulicą
Mężczyzna, który poddał się długotrwałej rehabilitacji, pozostaje w stałym kontakcie ze swoimi followersami. W jednej z najnowszych publikacji oskarżył Polsat o brak wsparcia w sfinansowaniu kosztów leczenia. Jego problemy pogłębiają regularnie otrzymywane nieprzychylne wpisy internautów.
Wspomniała o tym żona Alberta, Sandra, która w swym obszernym wpisie przedstawiła, w jaki sposób wypadek męża wywrócił ich ustabilizowane życie do góry nogami.
Mój mąż miał poważny wypadek, złamał kręgosłup i czeka go długa, trudna droga powrotu do sprawności. Każdy dzień to walka - z bólem, niepewnością, strachem, ale też z nadzieją, że krok po kroku uda się osiągnąć chociaż połowę tego, co było przed. Myślałam, że w takich momentach człowiek może liczyć na wsparcie i dobre słowo. Niestety, zderzyłam się z czymś, co odebrało mi wiarę w drugiego człowieka - przekazała za pośrednictwem Instagrama.
Kobieta przyznała, że cały czas spływają do nich komentarze, które przedstawiają mylny obraz sytuacji i podcinają skrzydła. Jak przyznała, ich lektura "boli bardziej niż same wydarzenia".
Zamiast współczucia i solidarności, słyszymy zimne "sam sobie winien", "trzeba było nie brać udziału w programie". Tak jakby człowiek, który cierpi, potrzebował jeszcze ciężaru cudzej krytyki. To strasznie smutne doświadczenie. Nigdy nie spodziewałam się, że ludzie potrafią być tak bezduszni i że w obliczu tragedii zamiast podać rękę, wolą ją odsunąć. Czuję rozczarowanie i pustkę - podkreśliła.
Wpis został zakończony pozytywnym przesłaniem. Albert i Sandra Lorenz zapowiadają dalszą wspólną walkę o postawienie mężczyzny na nogi i powrót do mocno wyczekiwanej normalności.