Adrian Szymaniak i Filip Chajzer dalej przerzucają się oskarżeniami. "Nie chcę mieć nic wspólnego z tym człowiekiem"
Adrian Szymaniak ponownie wrócił do sprawy nieudanej próby biznesowej współpracy z Filipem Chajzerem. Uczestnik "ŚOPW" twierdzi, że poniósł znaczne straty finansowe i nie doczekał się wsparcia przy udostępnieniu zbiórki na leczenie. Były gwiazdor TVN przedstawia jednak zupełnie inną wersję wydarzeń.
Adrian Szymaniak, który zdobył popularność dzięki trzeciej edycji programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" w połowie roku usłyszał diagnozę - glejak IV stopnia. Przeszedł już dwie operacje usunięcia guza mózgu, a także radio- i chemioterapię. Uruchomił również zbiórkę na innowacyjne leczenie. W kwietniu stracił pracę, co skłoniło go do poszukiwania nowego źródła dochodu. Wtedy pojawił się pomysł wejścia we franczyzę sieci kebabów należącej do Filipa Chajzera, który od wiosny ubiegłego roku intensywnie rozwija gastronomiczny biznes w całej Polsce.
Szymaniak w rozmowie z "Faktem" ponownie szczegółowo opisał kulisy swojej relacji z Chajzerem. Jak relacjonuje, zaczął przygotowania do otwarcia punktu w Szczecinie: znalazł lokalizację pod przyczepę gastronomiczną, skompletował zespół, ustalił warunki dzierżawy oraz wpłacił zaliczkę. Równolegle pozostawał w stałym kontakcie z Filipem, który, według Adriana, miał być zadowolony z postępów. W pewnym momencie Chajzer zaproponował mu jednak inne rozwiązanie: stanowisko menedżera sieci, na co Szymaniak nie przystał, zaznaczając, że woli współpracę partnerską.
I wtedy stało się coś, czego nigdy bym nie wymyślił - zablokował mnie na Instagramie, zablokował połączenia przychodzące z mojego numeru telefonu. Gdy zadzwoniłem do niego z telefonu Anity, odebrał i rzucił, że dopiero wrócił i musi ogarnąć cały bałagan, a ja mu nie chcę pomóc i dopiero, jak wszystko ureguluje w firmie to się do mnie odezwie. Przez kolejny tydzień milczał. Wszystkie kilkumiesięczne ustalenia, wielu zaangażowanych ludzi w otwarcie nowego punktu zostały bez odpowiedzi
Karolina Gilon o utracie pracy. "Ja jestem bardzo emocjonalną osobą"
Filip Chajzer odpowiada na zarzuty Adriana Szymaniaka
Filip Chajzer przedstawia jednak odmienną wersję wydarzeń. W rozmowie z "Faktem" stwierdził, że nie było żadnych wiążących ustaleń dotyczących franczyzy.
Pan Adrian na samym początku naszej relacji był zainteresowany moją franczyzą. Tak się poznaliśmy. Natomiast potem ten kontakt zaczął przybierać dla mnie bardzo niekomfortowy obrót. W sprawie franczyzy nie doszliśmy do żadnego porozumienia, nie zawarliśmy żadnej umowy dżentelmeńskiej. Temat się skończył. Nie pamiętam dokładnie, kto co chciał, czego nie chciał. Po prostu nie wypaliło. Nie każda rozmowa, która inicjuje przedsięwzięcie, kończy się sukcesem
Były prezenter przyznał, że faktycznie mógł zablokować kontakt z Adrianem, ponieważ czuł się nim zmęczony i odczuwał dyskomfort w relacji.
Działanie pana Adriana ma dla mnie cechy stalkingu. Zresztą ja mu o tym napisałem, że tak odczytuję jego zachowania. Obawiam się tego człowieka. Obawiam się kontaktu fizycznego z nim. On przez kilka tygodni wyczekiwał na mnie pod moimi punktami gastronomicznymi w Krakowie. Nachodził mnie, domagając się robienia biznesu. Bardzo szybko się z tych rozmów wycofałem, bo zauważyłem, że coś jest nie tak i nie czuję się komfortowo w tej relacji
Ostatnie spotkanie Szymaniaka i Chajzera
Ostatecznie temat współpracy upadł, podobnie jak wszelki kontakt między mężczyznami. Ich ostatnie spotkanie odbyło się w październiku pod centrum handlowym M1, a jego przebieg, według obu stron, wyglądał zupełnie inaczej. Szymaniak zaznacza, że chciał tylko poprosić o pomoc w nagłośnieniu zbiórki funduszy na leczenie, a to, co usłyszał od dziennikarza, go zaskoczyło.
Podczas tej rozmowy powiedział mi jeszcze, że on się czuł stalkowany przeze mnie i dlatego mnie zablokował. Nie mogłem uwierzyć w jego słowa, przecież to on był u mnie w domu, poznał moje dzieci, a ja miałem tylko jego numer telefonu i wiedziałem, gdzie stoją jego budki z kebabem. Jeżeli pisałem do niego to tylko w kwestiach biznesowych, nigdy też nie były to treści negatywne (...). Chciałbym, aby Filip zrobił sobie rachunek sumienia i zastanowił się nad swoim postępowaniem
Z kolei Chajzer twierdzi, że zachowanie Adriana było agresywne, co szczególnie go zaniepokoiło, ponieważ towarzyszył mu wówczas syn.
Złapał mnie za rękę, dosyć mocno. Byłem wtedy z dzieckiem i była to dla mnie sytuacja bardzo niekomfortowa. Pan Adrian kazał mi - dosłownie kazał, wrzucić zbiórkę na swoje leczenie. Nie poczułem się w obowiązku do jej upublicznienia, szczególnie że przez taką właśnie analogiczną zbiórkę mam w życiu bardzo dużo kłopotów, bo się okazała niepotwierdzona. Pan Adrian widział tę sprawę inaczej i powiedział, że jestem mu to winien. Nie wiem dlaczego. Nie chcę mieć nic, ale to nic wspólnego z tym człowiekiem, ponieważ kontakt z nim sprawia mi wysoki dyskomfort