Kilka dni temu widzami Polsatu wstrząsnęła wiadomość o śmierci jednego z ulubionych bohaterów flagowego show stacji Chłopaki do wzięcia. Roman Paszkowski znany jako "Napoleon" zmarł kilka dni temu na skutek rozległego zawału serca. Mężczyzna w chwili śmierci miał zaledwie 31 lat.
Śmierć "Napoleona" wywołała wiele kontrowersji. Fani Romana nie kryli żalu do producentów show, że w odpowiednim momencie nie udzielili mu pomocy tylko starali się zarabiać na jego nieszczęściu.
Zobacz: Widzowie krytykują twórców "Chłopaków do wzięcia" po śmierci "Napoleona": "Trzeba było mu pomóc!"
WP Gwiazdy dotarły do rodziny "Napoleona", która zdecydowała się opowiedzieć o jego śmierci. Jak się okazuje Roman miał wielkie plany, zamierzał znaleźć pracę by łatwiej było mu o zdobycie miłości życia:
Do końca nie znalazł miłości. Po programie zbastował i chciał wyruszyć w świat za jakąś pracą. Powiedział, że prędzej znajdzie drugą połówkę, jak będzie zarabiał jakieś pieniądze - zdradza brat cioteczny Romana.
Choć Polskę informacja o śmierci "chłopaka do wzięcia" obiegła dopiero kilka dni temu, od jego śmierci minął już miesiąc:
On nie chorował. Roman zmarł przed świętami, teraz mija miesiąc czasu. Ja dowiedziałem się 3 stycznia, kiedy pojechaliśmy poinformować wujka o śmierci mojej mamy - mówi i jednocześnie zaprzecza pogłoskom o alkoholizmie Romka: Jakby przecież pił cały czas to nie nadawałby się do programu, do nagrywania odcinków. Na pewno pił, ale nie był alkoholikiem. Zresztą co oni mają tam na wsi innego do roboty?
Wujek wytłumaczył również skąd u Romana pseudonim "Napoleon":
Na wsi go tak nazwali. Tak jak Napoleon był mały i chudy, to tak samo i on.