Andrzej Wajda, zmarły w październiku 2016 roku reżyser filmowy i teatralny, laureat Oscara za całokształt twórczości, pozostawił po sobie co najmniej osiem testamentów.
Jak udało się ustalić, minione kilkanaście lat upłynęło mu na zmienianiu treści ostatniej woli, usuwaniu spadkobierców i dopisywaniu nowych.
W jednej z wersji reżyser zapisał prawa autorskie do swoich dzieł jedynej córce, Karolinie, zaś majątek - fundacji, która miała przyznawać stypendia uzdolnionej młodzieży.
Testament zakładał, że poza zapisanymi mi prawami autorskimi cały majątek przejdzie na rzecz fundacji, której celem miało być przyznawanie stypendiów uzdolnionej młodzieży - oznajmia Karolina w wywiadzie w najnowszym wydaniu Gali.
Potem, jak ujawnia w Fakcie Karolina, ojciec wpadł na pomysł, by całkowicie zrzekła się swoich praw, żeby więcej przypadło młodym talentom.
Kilka lat temu na życzenie ojca zrzekłam się praw do dziedziczenia - przyznaje córka reżysera. Chodziło mi tylko o środki dla fundacji.
Jednak gdy otwarto testament, okazało się, że Karolina zrzekła się spadku nie na rzecz fundacji, tylko macochy...
Gdy testament został otwarty, okazało się, że zakłada przekazanie całego majątku czwartej żonie, czyli Krystynie Zachwatowicz - wyjaśnia w tabloidzie. Byłam tym zdziwiona, dlatego sprawę oddałam do sądu.
Pierwszy testament nie był tajemnicą. Tata zaprosił mnie do Krakowa, by mi go wręczyć - uzupełniła w Gali Karolina. Wiedziałam o wszystkim, bo utrzymywałam z tatą bliskie kontakty aż do jego śmierci.
Chociaż odbyło się już 10 rozpraw i zeznania złożyło kilkunastu świadków, Karolina nie wierzy w szanse na odzyskanie pieniędzy dla fundacji.
Jestem prawie pewna, że sąd uzna, że ostatnia wersja jest obowiązująca, czyli majątek zostanie przekazany pani Krystynie - przepowiada ponuro w Fakcie. Uznam decyzję i *nie będę się od niej odwoływać. *