Jak pisaliśmy wczoraj, Przemek Chrzanowski, na losach którego oparto kasowy i uhonorowany licznymi nagrodami film Chce się żyć, wiedzie życie znacznie smutniejsze niż to przedstawione w filmie. Ma za złe jego reżyserowi, że go wykorzystał i zapomniał o nim, gdy tylko film zaczął zarabiać miliony.
Jak sam wyznaje, używając w rozmowie jedynego dostępnego mu środka porozumiewania się ze światem, symboli Blissa, czuje się wykorzystany przez ekipę filmową. Matka Przemka potwierdza, że po zakończeniu zdjęć, nikt już do niego nie zagląda. Nie dostał nawet obiecanego mu komputera, mającego ułatwić mu komunikację ze światem...
Nikogo nie obchodzi, że żyję jak trup! - mówi Przemek w rozmowie z Super Expressem. Chciałbym, jak filmowy Mateusz, chociaż wieczorami przez lunetę popatrzeć na gwiazdy, szukać innej planety. Komputer z internetem dałby mi nowe życie.
Po nagłośnieniu sprawy, producent filmu Waldemar Łysakowski, który zarabia na tragicznej historii Przemka, postanowił ratować swój wizerunek. Ogłasza, że jednak "chce mu pomóc".
Chcę u pomóc. Kupię komputer - obiecuje w tabloidzie.
Szkoda, ulitował się dopiero po tym, jak napisaliśmy o tej sprawie.
Kupując bilety na Chce się żyć, warto pamiętać, że zarabia na tym nie bohater filmu, ale ludzie, którzy tak szybko o nim zapomnieli.