Była scjentolożka OSTRZEGA Anę de Armas przed zaangażowaniem się w związek z Tomem Cruisem: "To PUŁAPKA"
Tom Cruise odstraszy kolejną partnerkę swym zaangażowaniem w sektę? Tak twierdzi była członkini Kościoła scjentologicznego, która uważa, że Ana de Armas wkrótce odkryje mroczne oblicze aktora. Kobieta postanowiła zawczasu przestrzec ją, czego może się spodziewać, wiążąc z nim przyszłość.
"Wymyślenie religii to najlepszy sposób na zarobienie wielkich pieniędzy" - wygłoszona w 1950 r. sentencja nieżyjącego już założyciela Kościoła Scjentologicznego wybrzmiewa coraz mocniej z każdym kolejnym rokiem. Włączenie w jego struktury wpływowych postaci przemysłu rozrywkowego spopularyzowało sektę, na ogół kojarzącą się z tajemniczymi rytuałami, jak np. duchowe oczyszczanie prowadzące do uzyskania upragnionej wolności. W rzeczywistości jawi się ona jako jedna z wielu organizacji służących nabijania kabzy jej liderom.
Niewątpliwie olbrzymia w tym zasługa Toma Cruise'a, który poza byciem wiecznie młodą ikoną światowego kina, uchodzi też za najbardziej rozpoznawalnego propagatora scjentologii. Już niebawem będzie mógł obwieścić 40-lecie obecności w tej wspólnocie o charakterze religijnym, w którą wcieliła go ówczesna żona, Mimi Rogers. Choć ona sama odcięła się grubą kreską od tego epizodu, Amerykanin tak zaangażował się w życie sekty, że nie dostrzegł tego, jak bardzo zaważyło to na jego relacjach z najbliższymi.
Ana de Armas ulegnie silnym wpływom męża?
Przyczyn rozpadu wszystkich związków gwiazdy serii "Mission Impossible" należy upatrywać w jego nad wyraz aktywnym udziale w sekcie, który przybiera wręcz znamiona fanatyzmu. Wszyscy mamy w pamięci, jak Katie Holmes uciekała od męża w popłochu, starając się uchronić ich córkę przed mackami scjentologów. Również poprzednia żona 63-latka, Nicole Kidman, pomimo wskazanych w pozwie rozwodowym "różnic nie do pogodzenia", w rzeczywistości nie była w stanie zaakceptować często przerażających zachowań aktora, który nie był w stanie utrzymywać nerwów na wodzy.
Te słowa zdaje się potwierdzać wypowiedź Karen de la Carriere, byłej już członkini wspólnoty. Jak przyznała, wraz z odkrywaniem kolejnych etapów rozwoju duchowego, Kościół oczekuje od swoich wyznawców jeszcze większego zaangażowania, co naturalnie wiąże się z drenowaniem konta.
Scjentologia to pułapka. Na początku jest całkiem nieźle, zwłaszcza gdy jesteś dziewczyną supergwiazdora takiego jak Tom Cruise. Ale potem docierasz na wyższe, poufne poziomy i dowiadujesz się, że masz przy sobie 400 tys. duchów i musisz spędzić 30 do 40 lat, aby je z siebie zrzucić. Nagle człowiek wkracza w świat dziwactw i wtedy następuje wycofanie. Kto chciałby usłyszeć, że musi zacząć chodzić na pięć sesji, żeby wypędzić te duchy? Nikt - ujawniła w rozmowie z brytyjskim "Daily Mail".
Nie ulega wątpliwości, że adresatką jej wypowiedzi była Ana de Armas, już oficjalnie przedstawiona jako nowa sympatia Cruise'a. Pikanterii dodaje fakt, że 37-latka pochodzi z domu, w którym przywiązywano olbrzymią wagę do pielęgnowania katolickich wartości. Dawna członkini sekty nie wróży długiego stażu gwiazdorskiej parze. Jak przyznała, związki z osobami zaangażowanymi w scjentologię, z uwagi na ich wygórowane oczekiwania bardzo często kończą się kompletnym niepowodzeniem.
Również wróżycie im taki scenariusz?