Caroline Derpienski z przytupem weszła do rodzimego show-biznesu. Od tego czasu o niej i jej perypetiach rozpisują się wszystkie branżowe portale w kraju, co generuje wiele komentarzy. Czasem chodzi o publiczny spór z Anetą Glam, a niekiedy o wypad na plażę czy zakupy w Miami.
Caroline Derpienski pomstuje na hejterów. "To jest obleśne"
Komentarze w sieci mają to do siebie, że zazwyczaj czytają je nie tylko piszący, ale i ci, których one dotyczą. Na InstaStories Caroline właśnie pojawiła się obszerna wideo-odezwa do narodu, w której ta odnosi się do głosów krytyki. Wyraźnie się przy tym zagotowała.
Kochani, wyjątkowo nałożyłam dzisiaj filtry na twarz, ponieważ jestem w biegu i po prostu nie czuję się najlepiej - zaczęła. Ale chcę wyjaśnić pewną kwestię. Nigdy nie przejmowałam się komentarzami pod artykułami i tak dalej, ale dzisiaj to przekroczyło wszystkie granice. Nie rozumiem, jak można - i to kobieta kobietę - hejtować za to, że jej własny facet, jedyny facet w życiu, jakiego kobieta ma, że wyzywa się mnie od esk- i prost-. Mając jednego faceta w życiu, no bardzo ciekawe. Nikt go nie trzyma przy mnie, mnie też przy nim nikt nie trzyma, jesteśmy ze sobą z wyboru. Poza tym nikt go nie widział, nikt nie wie tak naprawdę, z kim jestem i tak dalej, a wyzywa się człowieka, którego nikt nigdy nie widział, od obrzydliwych rzeczy. Nikt nie wie tak naprawdę, ile ma lat, a wyzywa się go od starych i tak dalej, to jest obleśne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Następnie przeszła do kwestii zakupów i "męskiej energii". Jak twierdzi, hejtującymi kieruje wyłącznie zazdrość.
Artykuł był o zakupach - tak, mój facet wyciągnął mnie na zakupy, bo też sobie chciał coś kupić, normalne, para wychodzi raz na jakiś czas na zakupy, o Boże, straszne. I ja nigdy nie proszę o nic, nigdy nie mówię: "masz mi kupić tę torebusię, masz mi to, masz mi tamto", nie. Jeżeli facet jest w męskiej energii i facetowi zależy na kobiecie, i chce być męski, i coś mu się spodoba w sklepie, to sam oferuje, że chciałby kupić swojej kobiecie to i to. To jest normalne, tak wygląda zdrowa relacja. A tymczasem ludzie są zazdrośni o to, że mój własny facet chce mi coś kupić, sam z siebie. Nie rozumiem tego. Ludzie kupują to, na co ich stać. Jeżeli go stać, żeby sprawić swojej kobiecie przyjemność, to w czym jest problem?
Zareagowała również na głosy, jakoby "musiała coś robić za torebusię".
Kolejna kwestia jest taka: nie życzę sobie komentarzy: "o, co ona musi robić za torebusię". Słucham? Ja nic nie muszę robić. Ja po prostu jestem, jestem w super związku, ja nic nie muszę robić. Jesteśmy, kochamy się i ch*j wam do tego - stawia sprawę na ostrzu noża. Powiem więcej: czytając artykuł, skąd wy wiecie, kto zapłacił za te zakupy? A może ja zapłaciłam za te zakupy? Czy ktoś widział płatność, kto położył swoją kartę? No nie. To dlaczego obrażacie Bogu ducha winnego człowieka, którego nikt nigdy nie widział? I dlaczego obrażacie mnie?
Caroline Derpienski: "Nie będę z jakimś obszczymurem"
Dalej było tylko ostrzej. Następnym punktem w jej obszernym exposé była kwestia płacenia przez faceta za zakupy.
To jest tak obrzydliwe. Po prostu piszą to kobiety, które nigdy nic nie dostały od faceta, które za wszystko musiały płacić, które nawet na randkach płacą, bo nie znają swojej wartości. Ja mogę zarabiać nawet miliony, ale i tak pozwolę facetowi zapłacić rachunek, kupić jedzenie albo zabrać mnie na wycieczkę. Bo ja znam swoją wartość. I nie będę z jakimś obszczymurem, który każe płacić za wszystko. Ja uwielbiam facetów, którzy traktują kobiety jak księżniczki, i którzy są facetami sukcesu, i coś w życiu osiągnęli, i mają głowy na karku, i mają dryg do biznesu, i mogą mnie czegoś nauczyć - grzmiała. Już odbijając ode mnie, ale jest tyle matek siedzących w domu, zajmujących się dziećmi, tyle jest kobiet, które pracują z domu online, jest tyle kobiet, które wyzywa się od utrzymanek, bo na przykład ich facet powiedział: "kochanie, jestem milionerem, albo zarabiam tyle i tyle miesięcznie i utrzymam nas, nie musisz pracować, bądź moją kobietą i zajmuj się domem, dziećmi, czy tam swoją karierą". Jest bardzo dużo takich facetów, dlaczego wy wyzywacie kobiety, które są w takiej sytuacji od utrzymanek? To jest obrzydliwe, to jest czysta zazdrość, bo wy musicie iść do [tu pada nazwa znanego dyskontu - przyp.red.].
Nie zgadza się też z opiniami, jakoby produktami premium próbowała ukryć fakt, że tak naprawdę jest nieszczęśliwa. Hejtującym radzi z kolei, aby zajęli się własnym życiem - na przykład polecieli do Australii i zaczęli nowe życie, bo "każdy może wszystko".
Kolejna rzecz jest taka: ludzie piszą, że "o Boże, ona tymi drogimi zakupami swoje smutki naprawia, bo ona jest smutnym bezwartościowym człowiekiem". A, czyli jak kupisz sobie droższy krem do tyłka albo na twarz, to znaczy, że posiadając drogi produkt, już jest się smutnym bezwartościowym człowiekiem? Tak? No chyba tak! Skoro wy tak mówicie, to chyba tak jest? Od dzisiaj nie można kupować droższych produktów, bo to będzie oznaczać w oczach ludzi, że jest się smutnym bezwartościowym człowiekiem. Niech każdy kupuje tandentne, g*wniane produkty, które nie działają.
Ktoś musi położyć kres temu, co się dzieje, temu hejtowi, to jest obrzydliwe. Te komentarze są od lat - były, są i będą. Ja nie zmienię mentalności niektórych ludzi. Czasami nawet odpisuję na Instagramie na hejty i tłumaczę, ale nie da się zdrowej mentalności przetłumaczyć komuś, kto jest tak zafiksowany na hejt i tak zazdrosny. To po prostu nie ma sensu, to tylko normalni ludzie zrozumieją - wyrokuje. Każdy z nas ma te same 24 godziny na dobę. Każdy może w każdej chwili wsiąść w samolot, polecieć do Australii, zacząć od zera, nie wiem. Wszystko w tym życiu możesz, po co siedzieć i hejtować, jak można coś samemu w tym życiu zmienić? Nie rozumiem, jeżeli ktoś ma daną szansę od losu, to korzysta z tego. Robi się w życiu tak, żeby być szczęśliwym, a innych ludzi szczęście boli. I wmawiają wszystkim, że szczęśliwe osoby są nieszczęśliwe, bo są bogate, zdrowe i szczęśliwe. To trzeba takie osoby ciągnąć w dół, tak? Nie rozumiem tego.