Ilona Wrońska i Leszek Lichota nie posyłali dzieci do szkoły. Ich pociechy uczyły się w domu
Ilona Wrońska i Leszek Lichota doczekali się dwójki dzieci: córki Nataszy i syna Kajetana. Przed laty zdecydowali, że ich pociechy nie będą chodziły do tradycyjnej szkoły i zamiast tego postawili na edukację domową. Tak to tłumaczyli.
W czwartek Leszek Lichota i Ilona Wrońska poinformowali w instagramowym oświadczeniu, że to koniec ich wspólnej drogi po ponad 20 latach. Choć już nie są razem, to wciąż łączy ich wspólny biznes i oczywiście dwójka nastoletnich pociech: syn Kajetan oraz pełnoletnia dziś córka Natasza.
Dzieci Lichoty i Wrońskiej postawiły na edukację domową
Para wielokrotnie udowodniła, że nie potrzebuje powielać społecznych schematów, z którymi się nie zgadzają. Nie zdecydowali się na ślub, uznając takie rozwiązanie za "zbędną instytucję", a także nie posłali dzieci do tradycyjnej szkoły i postawili na edukację domową. Wielokrotnie zapewniali, że zarówno oni, jak i ich pociechy są zadowoleni z takiej opcji.
Staramy się dzieciakom uświadomić, że nie wszystko, czego wymagają od nich z podręczników, w życiu się przyda. To jest fantastyczna sprawa i dla dzieciaków i dla nas. Jeżeli ktoś ma tylko czas na to i możliwości, to gorąco polecam. Daje to też dużo możliwości. Tego, że nie trzeba kalendarzem szkolnym się kierować, tylko można coś sobie zaplanować: jakiś wyjazd, jakąś ciekawą wycieczkę w dowolnym czasie
Sporo mówiła o tym także Ilona Wrońska, która sama firmowała takie rozwiązanie w materiałach publikowanych na YouTubie.
Natasza i Kajtek po ósmej klasie mieli epizod szkolny, jednak zdecydowali się wrócić do edukacji domowej. Po ośmiu latach w takim trybie są przyzwyczajeni do zarządzania swoim czasem. Jeśli idziesz do szkoły, musisz się podporządkować wielu rzeczom, a oni przez te lata edukacji domowej mieli dużo wolności. Trudno więc jest zaakceptować fakt, że nagle nie ma się czasu na swoje pasje, bo dochodzą prace domowe, przygotowania do testów i sprawdzianów. To pochłaniacz czasu, który oni chcą spożytkować inaczej. Kontakt z rówieśnikami w szkole wpłynął na nich jak najbardziej pozytywnie, zyskali nowe znajomości. Problem tkwi jednak w systemie nauczania, który jest przestarzały i niedopasowany do dzisiejszych potrzeb
Zobacz także: Dzieci Leszka Lichoty i Ilony Wrońskiej wróciły do normalnej szkoły. Szybko tego pożałowały: "MARNOWANIE CZASU"
Ilona Wrońska o edukacji dzieci: "Planują sami, kiedy zaliczyć przedmiot"
Wrońska wielokrotnie wspominała, że ma żal do osób odpowiedzialnych za system edukacji w kraju, bo te jej zdaniem nie chcą słuchać głosu młodego pokolenia i dać im szansy wyrwania się z ucieranych przez lata schematów.
Natasza i Kajtek planują sami, kiedy zaliczyć dany przedmiot i kiedy w ogóle zacząć się uczyć. Syn zdecydował, że wrzesień robi sobie wolny i zaczyna od października, trochę tak po studencku. Zresztą cały system zaliczania w edukacji domowej można porównać do tego, który jest na studiach. Zalicza się blokami, jest jeden egzamin roczny z każdego przedmiotu, więc można ustalić sobie terminy zaliczenia kilku przedmiotów, np. na grudzień i potem do nich nie wracać, tylko koncentrować się na następnych. Dzieci są przeładowane materiałem, więc trzeba dać im oddech i możliwość wyboru przedmiotów, których chcą się uczyć. Przecież w liceum młody człowiek powinien mieć już taką możliwość. Jeżeli nie chce uczyć się matematyki, bo podstawy poznał w szkole podstawowej i są one dla niego wystarczające w codziennym życiu, po co zmuszać go do tego jeszcze w liceum? Może woli historię sztuki, albo coś innego?
Leszek Lichota o edukacji domowej swoich dzieci. "Największe grzechy polskiego systemu edukacji to między innymi..."
We wrześniu 2024 roku była partnerka aktora poruszyła ten temat także w rozmowie z "Dzień Dobry TVN". Opowiedziała wówczas o obawach, jakie mają rodzice przed przejściem na edukację domową. Jak przyznała, sami też nie odrzucali pomocy nauczycieli, gdy ta była potrzebna.
W tym okresie takim początkowym uczyliśmy my, bo się okazało tak naprawdę, że w tej pierwszej, drugiej, trzeciej, czwartej klasie to musisz dziecko nauczyć czytać, pisać, tabliczki mnożenia, dodawania, odejmowania. Później przychodzi fizyka, chemia, których my też się baliśmy, bo nie jesteśmy orłami z tych przedmiotów. I rzeczywiście do tych przedmiotów zatrudnialiśmy nauczyciela
W jednym z nagrań na YouTubie wspominała, że córka wybrała technikum weterynaryjne, ale była tak rozczarowana, że po zaledwie 2 miesiącach wróciła do tzw. szkoły w Chmurze.
Minusem był brak nauczycieli z niektórych przedmiotów, dla niej to było marnowanie czasu. Budynek szkoły, też był dla niej minusem, nie czuła się tam przestrzeni. Praktyki okazały się nie tym, czym myślała, że będą, inaczej je sobie wyobrażała. Ten tryb szkolny, późne powroty nie pozwalały jej na kontynuowanie zajęć dodatkowych.
Po kilku miesiącach nauki w liceum poddał się także Kajetan i wkrótce wrócił do nauki w domu.
Nie wysypiał się nigdy, tylko w weekendy. Prosił, żebym podkreśliła to "nigdy", kiedy będę wam o tym mówić. W jego odczuciu było za dużo testów, sprawdzianów, kartkówek. To go stresowało. Chociaż zaliczał większość w terminie, ale ten stres był tak silny, że nie potrafił cieszyć się szkołą.