Warszawski koncert Jennifer Lopez niewątpliwie można zaliczyć do największych wydarzeń sezonu. Naturalnie piątkowe wydarzenie przyciągnęło do stolicy prawdziwe tłumy fanów - również tych znanych przedstawicieli polskiego show-biznesu. Nie wszyscy jednak byli zachwyceni...
Nikt nie miał wątpliwości, że słynna Latynoska potrafi potrafi zapewnić show z prawdziwego zdarzenia. Warstwa choreograficzna, kostiumy i sama prezencja gwiazdy były na najwyższym poziomie, niestety ponoć wiele do życzenia pozostawiał sam wokal (a raczej jego brak), przynajmniej w mniemaniu Justyny Steczkowskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trwający od kilku dni szał na J.Lo nie ominął Joanny Liszowskiej, która zresztą od lat porównywana jest do koleżanki po fachu zza oceanu. Ze względu na nawał pracy - Asia pochłonięta jest obecnie pracą nad 26. sezonem "Przyjaciółek" - nie było jej dane stawić się na piątkowym koncercie artystki.
Chcąc zapewne zrekompensować sobie nieobecność na koncercie i przy okazji oddać hołd idolce, 46-latka postanowiła ucharakteryzować się na swoją "sobowtórkę", przywdziewając srebrną, eksponującą nogi sukienkę z frędzlami i duże kolczyki koła, by nagrać swoje pląsy przy akompaniamencie hitu "Lets get loud".
Jeśli chcesz przeżyć swoje życie, żyj pełnią życia i go nie zmarnuj - napisała niżej Joasia, cytując fragment utworu.
Nagranie niewątpliwie przypadło do gustu jej fanom, o czym świadczyła masa komplementów w komentarzach.
Nasza polska Jennifer Lopez; Stylizacja, nogi i ruchy zawstydziłyby Jennifer; J.Lo blednie przy J.Liszy - pisali.
Myślicie, że nasza Joasia faktycznie mogłaby wpędzić Jennifer Lopez w kompleksy?