Karolina Gilon zyskała popularność dzięki udziałowi w "Top Model". Celebrytka od lat prężnie działa w mediach, realizując różnego rodzaju projekty instagramowe i telewizyjne. Od 2019 roku jest prowadzącą miłosnego show "Love Island. Wyspa miłości", a od 2020 roku współprowadzi "Ninja Warrior Polska". Obecnie natomiast realizuje się w roli mamy. Pod koniec stycznia 2025 roku Karolina urodziła Franka, który jest owocem jej miłości z Mateuszem Świerczyńskim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Karolina Gilon opowiedziała o swoim dramacie. Nie mogła karmić dziecka piersią
Karolina i Mateusz chętnie pokazują na Instagramie swoje życie prywatne. Dumni rodzice raz na jakiś czas publikują zdjęcia i nagrania z synkiem, nie ukrywając jego twarzy. Karolina organizuje też tzw. Q&A, podczas których szczerze odpowiada na pytania obserwatorów. Tym razem świeżo upieczona mama podzieliła się z fanami historią z początków macierzyństwa.
"Jestem złą matką, nie mogę nakarmić własnego dziecka" - te myśli zatruwały mi i głowę i serce. Chciałam karmić piersią, bardzo. Po porodzie nie było piękniejszego widoku niż Franek przy mojej piersi, serio. Nie każdy z was wie, że miałam operację redukującą biust. I niestety, bardzo często ta operacja zabiera możliwość karmienia. Pierwsze krople przed porodem dały mi ogromną nadzieję. W szpitalu przy stymulacji w laktatorze mleko zaczęło się powolutku pojawiać. Cały czas próbowałam, codziennie, dzień po dniu. Zalewałam się łzami, ale walczyłam. Moje piersi były ogromne. Pamela Anderson to przy mnie pikuś. W momencie, kiedy w szpitalu kazano mi włączyć mleko modyfikowane, ryczałam z rozpaczy. "Co ze mnie za matka, że nie mogę nakarmić własnego dziecka?" - powiedziała.
Gilon nie traciła nadziei, że w końcu bez problemu będzie mogła karmić synka:
Wciąż wierzyłam, że rozbujam tę laktację. Przed każdym karmieniem mlekiem modyfikowanym podawałam Frankowi pierś. Ból ogromny. Później zaczęłam mieć stany zapalne, robiłam okłady i walczyłam dalej. Kiedy nie było go przy piersi, używałam laktatora. Pamiętam, jak udało mi się po raz pierwszy odciągnąć 30 mililitrów. To było szczęście nie do opisania. Prawą pierś udało mi się rozkręcić, lewa bez szans, a ja dalej walczyłam. Nawet była u nas specjalistka od laktacji, naprawdę robiłam wszystko. Rzeka mleka nigdy nie popłynęła, ale przynajmniej przez wiele tygodni dawałam Frankowi tyle, ile mam. (…) Z czasem zrozumiałam, że to nie ilość mleka mnie definiuje jako matkę, tylko miłość, bliskość, obecność. Każda kropla była darem z serca, a mleko modyfikowane było wsparciem, a nie porażką. (…) Ja już nie podaję piersi wcale, ale cieszę się, że mogłam tego doświadczyć - dodała Gilon.
Do wideo celebrytka dołączyła kilka prywatnych kadrów. Doceniacie jej szczerość?