- "Big Brother" wywrócił życie Martyny Wojciechowskiej do góry nogami: "Nie mogłam spokojnie zrobić zakupów"
- Magda Wójcik zdradziła sekrety domu Wielkiego Brata i telewizyjne triki, które pozwoliły uniknąć skandalu: "Kamera nie pokazywała wszystkiego. Niektóre osoby dużo by na tym straciły"
- Manuela Michalak wspomina szaloną pierwszą edycję show: "Ludzie latali helikopterami, żeby nas podglądać"
Inspirowany orwellowskim "Wielkim Bratem" z powieści "1984" reality-show narodził się w 1999 roku w Holandii z pomysłu producenta Johna de Mola Juniora. Koncepcja była prosta: w specjalnie wybudowanym domu pełnym ukrytych kamer zamykamy na 90 dni kilkunastu uczestników, którzy są całkowicie odizolowani od świata, a całością steruje tytułowy Wielki Brat. Tajemniczy głos wyznacza im rozmaite zadania i podsyca atmosferę, by co tydzień uczestnicy nominowali się nawzajem do opuszczenia domu. Ostateczną decyzję podejmowali widzowie wysyłający esemesy na swoich ulubieńców. Program okazał się sukcesem, notując oglądalność na poziomie 1,5 miliona widzów i już rok później zaczęto udzielać licencji na produkowanie go w innych krajach, w tym w Polsce, gdzie gotowość do emisji zgłosił TVN.
Pierwsza edycja "Big Brothera" w Polsce, czyli telewizyjna rewolucja
Na casting do pierwszej polskiej odsłony "Big Brothera" w 2001 roku zgłosiło się satysfakcjonujące 10 tysięcy osób, spośród których wybrano finałową dwunastkę. Potencjalni uczestnicy musieli przejść szereg testów psychologicznych i sprawnościowych. Sprawdzano ich kreatywność i badano zachowanie w grupie, przeprowadzono również testy medyczne. Janusz Dzięcioł, który okazał się późniejszym zwycięzcą show, miał uczestniczyć w aż 13 odrębnych spotkaniach castingowych.
Prowadzenie show powierzono zaś Grzegorzowi Miecugowowi i Martynie Wojciechowskiej, która miała wówczas 26 lat i choć nie była debiutantką, bo prowadziła już dla tej stacji magazyn "Automaniak", to wciąż była na początku swojej kariery.
Dostałam do ręki kasety VHS z zagranicznymi edycjami, żeby się przygotować. W domu włączyłam jedną z nich, akurat była to wersja brytyjska. I sama nie mogłam uwierzyć, w co się wpakowałam. Pamiętam, że scena mycia zębów przed kamerą ukrytą za lustrem weneckim w łazience zrobiła na mnie wrażenie. Wydawało mi się to bardzo intymne. Jak się potem okazało, w naszej polskiej edycji zdarzały się dużo bardziej odważne sceny. Sam pomysł, jak na tamte czasy, wydawał mi się kompletnie szalony - mówi w rozmowie z Pudelkiem Wojciechowska.
Program okazał się absolutnym hitem, notując rekordową oglądalność średnio 4 milionów widzów na odcinek. Anonimowi do tej pory uczestnicy, jeszcze o tym nie wiedząc, stali się sławni, a nazwiska takie jak choćby Piotr "Gulczas" Gulczyński, Klaudiusz Ševković czy Alicja Walczak powtarzano w mediach częściej niż te należące do "tradycyjnych" gwiazd.
"Ja już zapomniałam, że mam męża i dzieci" - wypaliła już drugiego dnia w domu Wielkiego Brata Monika Sewioło, a jej frywolne zachowanie uczyniło ją jedną z najbardziej polaryzujących postaci programu. Po jego zakończeniu pozowała na okładce "Playboya" i stała się telewizyjnym symbolem seksu. Wśród 12 śmiałków, którzy jako pierwsi weszli do domu Wielkiego Brata, była też m.in. pochodząca z Poznania Manuela Michalak. Roześmiana blondynka prowadziła w Luboniu swój salon fryzjerski, ale marzyła o wielkiej przygodzie. W programie zajęła ostatecznie drugie miejsce.
Nie miałam żadnych oczekiwań. Widząc zajawkę programu, zgłosiłam się i wiedziałam, że będę się dobrze bawić. To, że miało nas oglądać dużo ludzi, było spełnieniem moich marzeń, bo ja od dziecka chciałam być sławna - zdradza nam celebrytka.
Zobacz też: 57-letnia Alicja Walczak z "Big Brothera" też wpadła na festiwal w Sopocie. Poznalibyście ją?
Wielka sława czekała również na prowadzących, a Martyna Wojciechowska z dnia na dzień stała się jedną z największych gwiazd w Polsce.
Dzień po emisji programu nie byłam już po prostu "osobą pracującą w telewizji", ale kimś, kto jest rozpoznawany na ulicy. Ludzie chcieli porozmawiać, zrobić sobie zdjęcie albo chociaż mnie dotknąć. Okazało się, że nie mogłam spokojnie zrobić zakupów w sklepie. Nie byłam gotowa na tak ogromną zmianę w moim życiu zawodowym i prywatnym. Nie zdawałam sobie też sprawy, jakim światowym sukcesem był już wtedy Big Brother, więc nie upatrywałam w tej naszej polskiej edycji aż takiej wielkiej szansy - tłumaczy nam Wojciechowska.
Kontrowersje wokół "Big Brothera"
Wielki finał pierwszej edycji obejrzało aż 10 milionów widzów czyli ponad 25 proc. całkowitej ludności Polski w 2001 roku, a zwycięzca, wspomniany już Janusz Dzięcioł, wygrał czek na 500 tysięcy złotych. Nie było więc wątpliwości, że mamy do czynienia z ogromnym fenomenem i komunikatem, że publiczność chce oglądać "zwykłych ludzi", którzy się kłócą, płaczą, flirtują ze sobą i tęsknią za rodzinami.
Nie brakowało jednak głosów krytyki. "Big Brotherem" zainteresowała się nawet Rada Etyki Mediów, która ostrzegała przed "osłabieniem dopiero co odzyskanego poczucia prywatności" poprzez "wyrabiania nawyku podglądactwa" u widzów. Nie byli nim również zachwyceni dziennikarze i publicyści, a wśród najczęstszych epitetów, którymi określano program, były "patologia" czy "upadek norm i obyczajów".
Program wskazał nowy kierunek komercjalizacji celebrytów, których teraz telewizje mogły wyhodować same. A chętnych nie brakowało - na casting do drugiej edycji show, którą emitowano jesienią tego samego roku, zgłosiło się już około 123 tysięcy osób. Każda z nich była przekonana, że udział w "BB" to złoty bilet do sławy.
Choć kolejne dwie odsłony "Big Brothera" nadal budziły zainteresowanie publiczności, co potwierdzała średnia oglądalność na poziomie odpowiednio 3 i 2,6 miliona widzów, nie zdołały już wylansować tak mocnych nazwisk, jak premierowa edycja. Przyczyną był zapewne fakt, że uczestnicy wiedzieli już, z czym wiąże się udział w programie, brakowało im naturalności, którą wyparła kalkulacja i większa samoświadomość.
Były jednak "momenty", w tym jeden z najgłośniejszych incydentów w historii polskiej telewizji, czyli słynna "scena w jacuzzi" z Agnieszką "Frytką" Frykowską i Łukaszem "Kenem" Wiewiórskim. Para nie szczędziła sobie czułości w wannie, a sugestywna praca kamery dawała złudzenie, że uprawiali seks, czemu później oboje gorąco zaprzeczali. Wybuchł ogromny skandal, który zakończył się nie tylko nagonką na "Frytkę", ale i grzywną w wysokości 300 000 tysięcy złotych dla TVN od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Próby reaktywacji "Big Brothera"
Program zniknął z anteny TVN po trzeciej edycji, a w kolejnych kilkunastu latach podjęto się jego reaktywacji dwukrotnie. Jesienią 2007 "Big Brother" powrócił na antenę, ale w skromniejszym anturażu stacji TV4, a jedynym, co zawdzięczamy tej odsłonie show, jest… Jolanta Rutowicz. W kolejnym roku producenci próbowali nieco urozmaicić format, angażując do niego trzecioligowych celebrytów pokroju Jarosławatarget="_blank"> Jakimowicza czy Marcina Najmana, na co gotowych było jedynie około ćwierć miliona widzów, i Wielki Brat ponownie zniknął z telewizji.
Na kolejny wielki powrót przyszedł czas dopiero 12 lat później, w 2019 roku, gdy "Big Brother" wrócił pod skrzydła TVN, choć już nie na główną antenę, a do TVN7. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo show już w pierwszym odcinku zanotował 2,23 miliona widzów, co było rekordem stacji. W internecie zaś, w serwisie Player, "Big Brother" zgromadził przez trzy miesiące aż 26 milionów odtworzeń. Zwyciężczynią okazała się 26-letnia Magda Wójcik, która odebrała czek na 100 tysięcy złotych, a udział w programie zagwarantował jej rozpoznawalność i status celebrytki.
Sporo uwagi poświęcano też relacji, którą w domu Wielkiego Brata Wójcik nawiązała z innym uczestnikiem show, Ołehem Riaszeńcewem. Wielu widzów zastanawiało się, czy takie uczucie miałoby szansę narodzić się też w prawdziwym życiu, czy było jedynie efektem "zamknięcia" i bycia skazanym na siebie przez długie tygodnie. A może jedynie sprytnym zabiegiem, który miał na celu zaskarbienie sobie ich sympatii?
Po programie byliśmy ze sobą około 2 lata, więc uczucie było wtedy jak najbardziej prawdziwe. Myślę natomiast, że poza programem nie zakochalibyśmy się w sobie i teraz jestem pewna, że to programowe warunki, zamknięcie na 91 dni oraz podsycanie tych uczuć przez Wielkiego Brata wpłynęło na rozwój uczucia. "Big Brother" zmienił moje życie, dał mi rozpoznawalność i możliwość pracy w social mediach - tłumaczy w rozmowie z nami influencerka.
Zobacz też: Madzia Wójcik z "Big Brothera" po latach ujawnia, ile zarabiała za JEDEN DZIEŃ w programie. Szok?
Czego nie pokazano w telewizji?
"Big Brother" zasłynął z tego, że pokazywał "wszystko", choć oczywiście i to "wszystko" przechodziło przez filtr. Z naszych informacji wynika, że w przypadku dwóch ostatnich edycji show, livestream z domu Wielkiego Brata był opóźniony o kilka minut w stosunku do rzeczywistych wydarzeń. Wszystko na wypadek, gdyby działo się coś, co nie powinno być wyemitowane.
To już była epoka "Warsaw Shore" i kompletnej telewizyjnej degrengolady. Produkcja nie chciała schylać się tak nisko w pogoni za oglądalnością. Między innymi dlatego zdecydowano się na rozwiązania zabezpieczające przed tego typu skandalami - tłumaczy nam osoba związana z produkcją.
Z perspektywy zwyciężczyni 6. edycji programu, w trakcie montażu wycięto sporo "smaczków", które okazały się "za mocne" na standardy TVN.
Na pewno nie pokazano aktów seksualnych, do których dochodziło między domownikami. Oszczędzono również jednego z uczestników, który raz upił się niemal do nieprzytomności. Ocenzurowano też kilka rasistowskich zachowań. Myślę, że niektórzy uczestnicy wypadliby o wiele gorzej, gdyby ich zachowania ujrzały światło dzienne - zdradza nam Magda Wójcik.
Uczestnicy programu natomiast faktycznie byli zupełnie odseparowani od świata i nie mogli mieć kontaktu z nikim z zewnątrz, łącznie z ekipą techniczną. Okazuje się jednak, że od początku istnienia show nie brakowało śmiałków, którzy próbowali porozumieć się z mieszkańcami domu Wielkiego Brata.
Ludzie latali nad domem helikopterami, żeby nas podglądać - wspomina Manuela Michalak. Pamiętam też, że wrzucali nam przez mur np. piłki tenisowe, które miały ukryte liściki i prezenty dla nas. I ja taki liścik dostałam i do tego różowy lakier do paznokci. Do dziś nie wiem od kogo, ale zatrzymałam go na pamiątkę - dodaje.
Kiedy produkcja wchodziła do domu zmienić dekoracje lub ustawić sprzęty na zadania, to zamykali nas w sypialni, żebyśmy nie mieli z nikim choćby szansy na kontakt. Zero telefonów czy przerw w nagrywaniu. Raz przez okno widziałam ludzi, którzy weszli na teren domu, ale od razu zostali zatrzymani - mówi nam Magda Wójcik.
W dobie social mediów, gdzie nie tylko celebryci, ale i przeciętny Kowalski podaje całe swoje życie na tacy, produkcje typu "Big Brother" nie miałyby już rację bytu. Wygląda jednak na to, że to właśnie Wielki Brat przetarł szlaki social mediom i wychował całe pokolenie influencerów-ekshibicjonistów. Kiedyś pomysł kamery pod prysznicem wydawał się absurdalny i w złym guście, dziś to instagramowa codzienność. Określanie "Big Brothera" rewolucją zdaje się zatem bardziej niż zasadne…