Iga Świątek idzie jak burza. Polka sięgnęła po triumf na londyńskich kortach po finale z Amandą Anisimovą, zdobywając tym samym swój szósty Wielki Szlem. Po triumfie na Wimbledonie, tenisistka zdecydowała się na powrót do Polski w sposób, który zaskoczył wielu. Zamiast luksusowego odrzutowca, wybrała rejsowy lot z Londynu do Warszawy. Podróżowała w towarzystwie psycholog Darii Abramowicz oraz ojca.
Na lotnisku Heathrow, Świątek została rozpoznana przez pasażerów, którzy nie kryli zaskoczenia. Mistrzyni wykazała się skromnością i okazała serdeczność, zgadzając się na zdjęcia z fanami. Jak relacjonuje jeden z pasażerów, Iga nie oczekiwała specjalnego traktowania i sama niosła swoje rzeczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kilka młodych fanek poprosiło ją o zdjęcie. Zgodziła się bez wahania, z uśmiechem. Była bardzo serdeczna i otwarta. Usłyszała też od kibicek kilka ciepłych słów — opowiada jedna z osób lecących z Igą w rozmowie z "Faktem".
Podczas lotu, Świątek zajęła miejsce w klasie biznes, gdzie spędziła czas na rozmowach z Abramowicz oraz słuchaniu muzyki. Atmosfera na pokładzie była przyjazna, a obsługa zadbała o komfort wszystkich pasażerów. Daria pomagała z bagażami – to właśnie tam prawdopodobnie znajdowało się trofeum z Wimbledonu. Sama Iga miała przy sobie pokrowiec, w którym prawdopodobnie została umieszczona suknia z balu, w której Polka tańczyła na scenie z Jannikiem Sinnerem w niedzielny wieczór.
Po wylądowaniu w Warszawie, Świątek uniknęła tłumów na lotnisku. Bezpośrednio z samolotu udała się do podstawionego samochodu, co pozwoliło jej na szybkie opuszczenie lotniska.
Dla wielu pasażerów ten lot był niezapomnianym przeżyciem. Jak podkreśla jeden z nich, obecność Igi Świątek na pokładzie była wyjątkowym doświadczeniem.
Dla mnie to było niesamowite lecieć z Igą jednym samolotem. Widziałem, że wielu ludzi ją rozpoznało, ale nikt nie chciał przeszkadzać mistrzyni — stwierdza inny współpasażer.