Maja Ostaszewska przez tydzień pomagała migrantom na granicy: "Nikt nie zasługuje na to, BY UMIERAĆ W LESIE" (ZDJĘCIA)
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej sprawił, że Maja Ostaszewska postanowiła pomagać migrantom. Przez tydzień przebywała na Podlasiu i wspierała potrzebujących.
Od kilku dni wiodącym tematem jest kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Po stronie Białorusi przebywa kilka tysięcy migrantów, którzy chcą przedostać się na teren naszego kraju, a siłowo pomóc im w tym chce reżim Aleksandra Łukaszenki. W ten sposób migranci koczują na granicy, często pozostawieni sami sobie.
Wydarzenia z granicy polsko-białoruskiej budzą ogromne emocje. Głos w sprawie chcących dostać się przez nasz kraj do Niemiec imigrantów, zabierają nie tylko politycy, ale i osoby z show biznesu. Szerokim echem odbiła się ostatnio emocjonalna i pełna wulgaryzmów reakcja Barbary Kurdej-Szatan, która nazwała strażników granicznych "mordercami".
W pomoc migrantom zaangażowała się Maja Ostaszewska, która w warszawskim Nowym Teatrze zainicjowała specjalną zbiórkę. Do tego pojechała na Podlasie, by wspierać potrzebujących. Relację z tygodniowego pobytu w pobliżu granicy zamieściła w mediach społecznościowych.
Czy Barbarze Kurdej-Szatan uda się odzyskać sympatię widzów? "Trochę jest już jej za dużo w telewizji"
Wróciłam po prawie tygodniu z Podlasia. Było tak intensywnie, ze dopiero teraz mogę podsumować ten czas. Po pierwsze jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy włączyli się w zainicjowaną przeze mnie zbiórkę w Teatrze Nowym! Wszystkie dary dotarły do potrzebujących. Wypełniły kilka aut - relacjonuje aktorka.
Ostaszewskiej w rozwożeniu darów pomagali Magdalena Różczka, Anita Sokołowska, Bartosz Bielenia, Agata Buzek i Jacek Braciak. Jak dodała, rozpakowane zostały one w kilku magazynach w Hajnówce, Michałowie i Sokółce.
Pierwsze dni poświęciłyśmy na spotkania, rozmowy z mieszkańcami i aktywistami. Wszędzie spotykałyśmy wspaniałych ludzi, dla których niesienie pomocy uwięzionym w lasach ofiarom politycznej gry białoruskiego reżimu, jest oczywistością. Pracują bez wytchnienia poświęcając swój czas, zdrowie, narażając się na hejt. Nie interesuje ich polityka, widzą cierpiących ludzi w lesie. Kobiety, dzieci, mężczyzn - napisała.
Wysłuchałyśmy ich historii, pytałyśmy czego potrzebują. Chciałyśmy, żeby wiedzieli, że nie są sami, że im dziękujemy i wspieramy z oddali, że będziemy przyjeżdżać. Pomaganie jest legalne. Podanie ciepłego posiłku, czystej wody, lekarstw i ciepłego koca ludziom na granicy życia jest naszym człowieczym obowiązkiem. Nikt nie zasługuje na to, by umierać w lesie - zaapelowała.